1/72 M41A1/A2 “Walker Bulldog”
US post-war Light Tank
Armory – 72412
Być może źle szukam, ale zdaje się, że to pierwsza miniatura Bulldoga w skali 1/72 (dokopałem się do jakiegoś crapu z początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, ale ponoć średnio trzymającego skale, a jeszcze mniej fason). Nie żeby to był jakiś mocno mejnstrimowy czołg, ale i tak nieco to dziwne, bo tu i ówdzie pojeździł, i to w służbie naprawdę wielu krajów, na kilku kontynentach. Zatem modelu wcześniej nie było, a teraz jest, z Armory. Armory kojarzonego głównie z kołami i inną drobnicą do samolotów, choć jak nie raz już pokazywaliśmy na portalu, posiadającego szeroki wachlarz produktów. W tym modeli wtryskowych…
…a miniatura M41 modelem wtryskowym jest właśnie. A do tego okraszonym niemałą ilością blaszek, o czym informują już obrazki na okazałym pudełku
Pod kolorową obwolutą znajduje się solidne fasonowe opakowanie, które co prawda zawiera sporo powietrza, ale też i sporo zawartości – spakowanej bezpiecznie, ale bez ścisku
Zacznijmy od przeglądu instrukcji, bo daje ona ogólne pojęcie z jak zaawansowaną konstrukcją mamy do czynienia. A że zaawansowana jest, pokazuje już sama inwentaryzacja zestawu na początku. Potem mamy szereg ilustracji prowadzących przez budowę. Niby czytelnych, ale niezbyt przejrzystych – linie wydają się być odrobinę zbyt grube. Moje wątpliwości budzi również proponowana kolejność prac – choćby sugerowanie montażu gąsienic już po zamocowaniu błotników uważam za umiarkowanie roztropne
Dostępne w zestawie malowania zwyczajowo zaprezentowane są na osobnej, kolorowej wkładce. Przy czym brak w niej informacji na temat kolorów, a tym bardziej sugerowanych farb. Pozycjonowanie kalkomanii również trzeba wypatrzeć samodzielnie
Owe kalkomanie zawarte są w niewielkim arkusiku.
Do druku nie można mieć zastrzeżeń, choć projekt już drobne budzi – ‘odręczność’ napisów oddana została nie najgorzej, ale to, że te odręczne napisy są za każdym razem identyczne, jest już emanacją lenistwa projektanta. Na szczęście będą one uplasowane na przeciwległych burtach, więc nie powinno rzucać się to bardzo w oczy
Jak widać już było w instrukcji, model to pięć ramek z szarego plastiku…
…a do tego odrobinę ‘multimediów’ – żywiczny karabin…
…oraz trzy różnej wielkości blaszki
Na pierwszy rzut oka mamy zatem do czynienia z całkiem imponującą miniaturą. Na myśl przywodzi mi model z OKB Grigorov, który w wersji ‘na bogato’ był świetny. Tak na pierwszy rzut oka, jak i później, podczas budowy. A jak jest w przypadku miniatury z Armory? O spasowaniu nic na razie powiedzieć nie mogę, ale zerknijmy na wszystko z bliska. Ponieważ to jednak szortran, nie było mowy o zastosowaniu form wielodzielnych. Wanna kadłuba jest w związku z tym solidnie podzielona. I solidnie naszpikowana szczegółami. Pewne zastrzeżenia może budzić jej spód – a ściślej powierzchnia upstrzona śladami po frezie drążącym formę. Ale to jednak spód – rzecz niewidoczna i do wybrzydzenia
Burty czy góra kadłuba tego problemu już nie mają. Mają za to liczne filigranowe detale – całkiem ostre i wyraźne
Zaawansowany jest układ jezdny. I ponownie przyzwoicie odtworzony, z zachowaniem ładnych detali tak na zawieszeniu, jak i na kołach..
..a także gąsienicach. Również bardzo ładnych, delikatnych. I z tą delikatnością przychodzą pewne zdrady. Po pierwsze, we wszystkich imitacjach gumowych nakładek czają się jamki skurczowe – im mniejszy element, tym są one większe. To nie kłopot, tylko sporo roboty jednak. Gorzej jednak, że w paru elementach mamy do czynienia z delikatnymi niedolewkami. Nawet nie zawracam sobie głowy z reklamacją, bo mam przeczucie graniczące z pewnością, że większość ramek może mieć taki feler. Trzeba będzie z tym handlować (o tyle łatwiej, że pojedynczych ogniw jest superata)
Na szczęście to zdaje się jedyne tego typu problemy w tym modelu. Reszta jest już naprawdę ładna. Na przykład błotniki, nawet dość delikatne i cienkie
Na froncie wieży znowuż można doszukać się niedoczyszczonych śladów po frezie. Nawiasem mówiąc, o ile w jej wnętrzu też one są, to wydaje mi się, że mniej ordynarne. Dziwaczne..
Od ogółu, do szczegółu – dostajemy staranne detale na poprawnych powierzchniach. Czasem – jak w przypadku narzędzi saperskich – konieczna będzie obróbka skrawaniem i takietam, ale wciąż nie oznacza to, że elementy te są toporne
Toporne to są kanistry; a w zasadzie imitacje pasków na nich
Rzecz dziwaczna o tyle, że zarówno uchwyty, jak i korki do tych kanistrów są wykonane w formie fototrawionej blaszki
..więc dlaczego nie paski? Tym bardziej, że w największej z blaszek znajdziemy puste zasobniki na te kanistry – jako alternatywne
Pytam się zatem – czemu kanistry nie zostały odlane jako osobne elementy, bez żadnych mocowań? Pytanie tym bardziej donośne, że o porządne zamienniki amerykańskich kanistrów w skali 1/72 wcale nie jest tak łatwo (a to taki oczywisty dodatek przecież). Detale zawarte w blaszce nie są stricte waloryzacją, a jednak ważną składową zestawu – nie należy zatem spodziewać się edycji bez trawionek (#daradecośtaniej? – no raczej nie)
Jak wcześniej wspomniałem, wieżowy karabin jest podany w formie żywicznego odlewu – nie wiem – nie zmieścił się w ramkach, czy zapomniało się o nim; bo raczej nie chodzi o większą jego szczegółowość
Fakty w skali, zatem lufa tak delikatna, że już od samego patrzenia na nią może się połamać. Cieszy więc, że całkiem niedawno w ofercie MASTERa pojawiły się toczone w metalu zamienniki – o których słów kilka w osobnym wpisie
KFS
P.S. – Model jest dość skomplikowany; nie jest też zaskoczeniem konieczność żmudnej obróbki każdego elementu. Niemniej jednak spasowanie elementów jest zupełnie przyzwoite, a nakład pracy włożony w ten zestaw owocuje zupełnie sympatyczną miniaturą