KFS-miniatures

Scale modeling

  • Home
  • GALERIA
  • Recenzje
  • For sale
  • Produkty
  • Warsztat
  • Publikacje
  • Autorzy
facebook instagram
Email: kamilfeliks@gmail.com
  • Diorama Series: Puddles 60ml – AK Interactive

  • US Light Tank M24 Chaffee, Mammoth Edition 1.0 – OKB Grigorov

  • 1/72 Fokker E.III – Eduard

  • 1/48 Do 17Z-7 WWII German Night Fighter – ICM

  • 1/2000 German Battleship Tirpitz – FlyHawk Model

  • 1/16 RCMP Female Officer with dog – ICM

  • 1/35 Milk cans with small cart – MiniArt

  • 1/48 L-29 ejection seats – Eduard

  • 1/48 He 111H-6 – ICM

  • Fw 190A-4 Overtrees – Eduard

  • 1/35 German Assault Pioneer Team & Goliath Set – Tamiya

  • 1/48 Bf 109G-6 Tamiya vs Eduard cz.1

  • 1/700 IJN Krishima (1915) – Kajika

  • 1/48 ROCAF F-CK-1D “Ching-kuo” Two Seat – Freedom Model Kits

  • 1/35 WWII German Soldiers at Rest

  • 1/700 IJN Haruna – Kajika

  • 1/48 ROCAF F-CK-1C “Ching-kuo” Single Seat – Freedom Model Kits

  • 1/72 Panzerkampfwagen II Ausf. a1/a2/a3 – IBG Models

  • 1/72 Panzerkampfwagen III Ausf. A – IBG Models

  • 1/35 TKS – IBG Models

  • 1/48 L-29 Delfin – blacha do Profipack – Eduard

  • 1/48 L-29 Delfin – Eduard

  • 28mm Jeanne

  • 28mm Wargamer’s Hot & Dangerous

  • 1/35 KHD A3000 WWII German Truck – ICM

  • 1/72 CASA C-212-100 “Portuguese Tail Arts” – Special Hobby

  • 1/35 Tommy & lazy donkey – Royal Model

  • 1/72 Delta 1D/E “US Transport Plane – Late” – Special Hobby

  • 1/72 Me-109B,C,D and E Mainwheels – Barracuda Studios

  • 1/48 Fw 190D-9 – Eduard

  • 1/35 T-60 (Late Series, Screened) – Gorky Automobile Plant – MiniArt

  • 1/700 Markgraf – ICM

  • 1/35 Lights and security – HD Models

  • 1/35 Pushchair & tricycle – Royal Model

  • 1/35 U.S. Horsemen – MiniArt

  • 54mm Antianeira – Archelaos Miniatures

  • 1/35 British Infantry in Gas Masks (1917) – ICM

  • 1/35 Assorted shoes – Royal Model

  • 1/32 Bücker Bü131D – ICM

  • 37mm ZAIDA

  • Skull Tower Stairs – Display Base

  • 1/48 Avia B-534 III.serie – Maski – Eduard

Older posts
Previous Next Post

Diorama Series: Puddles 60ml – AK Interactive

Diorama Series: Puddles 60ml

AK Interactive – AK8028

Miałem względem tego produktu wielkie nadzieje, ponieważ miałem bardzo dobry pomysł na małą winietkę z japońską tankietką od IBG Models (o której możecie poczytać TUTAJ). Chciałem zrobić drogę z kawałkiem pola ryżowego. Potrzebowałem więc czegoś, co mogłoby imitować brudną wodę pomiędzy kępkami ryżu. Akrylowa żywica od AK Interactive wydała mi się ciekawym pomysłem, który stał się jeszcze bardziej kuszący po przeczytaniu opisu produktu na stronie producenta.

Przygotowałem więc sobie podstawkę z imitacją drogi i kawałka ryżowego pola. Pomalowałem wszystko akrylami od AK Interactive starając się symulować “głębię” ryżowej sadzawki.

Kępki ryżu zasymulowałem produktem Paint Forge, który opisywałem jakiś czas temu.

Zanim zalałem wszystko żywicą zrobiłem sobie test specyfiku na płytce polistyrenu. Sprawdziłem jak się zachowuje nierozcieńczony oraz z dodatkiem wody. I tutaj pierwsze rozczarowanie. Producent podaje czas schnięcia (na filmie promocyjnym, który dostępny jest na YouTube) jako trzy do czterech godzin. Nic z tego. Żywica nierozcieńczona schła około sześciu godzin, a rozcieńczona prawie dwa razy tyle. W dodatku nawet na płaskiej powierzchni i przy bardzo cienkiej warstwie w nierozcieńczonym produkcie pojawiły się bąble powietrza. Z kolei po wyschnięciu rozcieńczonej żywicy pojawił się na niej efekt zmarszczek i skórki pomarańczowej.

Przystąpiłem jednak do aplikowania produktu na podstawkę za pomocą strzykawki z igłą 1mm. Pierwsza warstwa była dość mocno rozcieńczona, co dało efekt jakbym przygotowane podłoże zagruntował błyszczącym lakierem bezbarwnym. Żywica niemal zupełnie wsiąkła w podłoże.

Kolejne warstwy były już rozcieńczane tylko symbolicznie, by lepiej rozchodziły się na podstawce. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Tutaj wyszła na jaw największa sprzeczność względem opisu na butelce. Żywica bowiem nie jest ani “self-leveling”, ani “capable of flowing over uneven surfaces” (co ciekawe widać to nawet na filmie promocyjnym). Wręcz przeciwnie. Nawet rozcieńczona zamiast wpływać w nierówności tworzy na nich dziwaczne meniski i bąble, zostając tam gdzie się ją położyło. Rozprowadzenie pędzlem nie daje za wiele oprócz tego, że tworzą się w niej bąbelki powietrza, które później trzeba mozolnie usuwać ostrym narzędziem. Nakładanie kolejnych warstw niewiele zmienia w tym temacie.

Po położeniu kilku cienkich warstw, odczekaniu w sumie kilkudziesięciu godzin, aż każda z nich wyschnie, otrzymałem taki oto efekt. Czyli klapa…

Ostatecznie udało się to doprowadzić do tego stanu, ale wynik eksperymentu jest bardzo rozczarowujący. Zamiast pola ryżowego otrzymałem zarośnięte bajoro. Co gorsza w miejscu przylegania do pasków polistyrenu, którymi maskowałem brzegi winietki, żywica stała się matowa.

Wnioski końcowe: jeżeli chcecie zrobić mokre błoto na dioramie, takie jak na filmie AK Interactive, to może się Wam to udać. Z naciskiem na “może”. Jeżeli chcecie wykonać imitację dołka z wodą gdzie warstwa żywicy jest grubsza niż milimetr poszukajcie innego produktu. W przypadku użycia produktu Puddles możecie się spodziewać efektu daleko odbiegającego od oczekiwań.

I na koniec kilka słów podsumowujących moją przygodę z tym produktem, ale też z używaniem specyfików od mainstreamowych hiszpańskich producentów (dotyczy to wszystkich). Jest to kolejny przykład, gdzie reklamowany produkt nie spełnia oczekiwań, jest niezgodny z opisem producenta, albo zwyczajnie jest słabej jakości. Nie wiem, czy jest to kwestia podejścia do kontroli jakości, wyścigu o palmę pierwszeństwa na rynku modelarskiej chemii, czy też zwykłe niedbalstwo, ale coraz bardziej przestaję wierzyć w to, że hiszpańskie produkty razem z głośnym marketingiem oferują odpowiadającą mu jakość.

Radek “Panzer” Rzeszotarski

 

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

US Light Tank M24 Chaffee, Mammoth Edition 1.0 – OKB Grigorov

US Light Tank M24 Chaffee, Mammoth Edition 1.0

OKB Grigorov – R72002

 

Zacznę może od tego, że producentowi należy się karna pakterka za sposób pakowania. Pakowania zarówno poszczególnych zestawów jak i całego modelu do wysyłki. Zestawy waloryzacyjne są powciskane do zbyt małych lub ledwo na styk pasujących woreczków strunowych, i to jeszcze takich jednorazowych – folia jest tak delikatna, że przy próbie otwarcia odrywa się od zamykającego ją paska. Sam model spakowany jest w pudełko z dość cienkiego kartonu, nawet spodnia jego cześć ma gramaturę cokolwiek wątłą. A jak by tego było mało, to całość przyszła do mnie wetknięta w kopertę bąbelkową. Po wyjęciu z owej koperty pudełko z modelem wyglądało jak truchło dziczyzny na trasie szybkiego ruchu. Na szczęście zawartość pudełka nie ucierpiała z tego powodu. Pudełka – co warto podkreślić niebagatelnych rozmiarów – jeden z drugim gotów by pomyśleć, ze kryje model w 1/35

No wiec tak – plastikowe wypraski spakowane są w osobne worki

A do tego mamy worek z waloryzacjami. Jak widać w tytule, jest to bowiem edycja ‘mamucia’, czy;i taki profipack czy tam hi-tech – a zatem model oraz komplet dodatków – blach i żywic

Instrukcja montażu dołączona do zestawu jest przejrzysta i czytelna

Przejrzyste są też schematy malowania. A ściślej rzecz biorąc – oznakowania. Bo malowanie jest jedno dla wszystkich – OD po całości. Mimo wszystko jednak, szkoda, że to nie kolorowe bokorysy, bo one zawsze ładniej wyglądają

Siłą rzeczy kalkomania również nie jest wielobarwna – mamy w niej nazwy własne pojazdów oraz numery rejestracyjne..

..wydrukowane na wysokim poziomie, z minimalnymi niezbędnymi naddatkami filmu

 

No dobra, to teraz model. Jego elementy zawarte są w trzech wypraskach. Jedna to podwójna ramka, gdzie na jednej z nich są elementy kadłuba, a na drugiej wieży – znać będzie cięte, będą kolejne wersje.

Pozostałe dwie ramki są identyczne i kryją elementy układu jezdnego oraz różne parzyste detale

I z bliska wygląda to zupełnie atrakcyjnie. Co prawda nie ma tu szaleństwa wielodzielnych form. W ogóle obeszło się bez ‘suwaków’. Ale detale są porządne – tak na elementach kadłuba

..jak i wieży

Cienkie i delikatne są błotniki i osłony przeciwpiaskowe

Jak widać, producent przewidział możliwość otwarcia wszystkich włazów. Same włazy zatem mają detale po obydwu stronach. Niestety w bonusie dostajemy również ślady po wypychaczach po stronie wewnętrznej – to jednak nie zaskakuje

Pozostałe detale też są nienajgorsze. No może za wyjątkiem łopaty oraz nieco zbyt masywnych osłon reflektorów. Te ostatnie jednak można wymienić na blaszane, o czym za moment

Bardzo ładnie prezentują się elementy układu jezdnego – dość szczegółowe koła, w tym rozbudowane koła napędowe, gąsienice składające się z pasków i pojedyńczych ogniw. Może nie będzie to super łatwe w montażu, ale za to prezentuje się zacnie

I to tyle jeśli chodzi o plastik. W ‘normalnej edycji‘ modelu tyle właśnie jest. A w omawianej tu edycji mamuciej, jak wspomniałem jest też garść dodatków, popakowanych w przymałe i prujące się torebki strunowe (a przy okazji wszystkie dostępne oddzielnie, jako osobne zestawy)

 

1/72 Side skirts for M24 Chaffee

P72017

..czyli fototrawiony zamiennik bocznych osłon piaskowych

 

1/72 Detail set for M24 Chaffee

P72018

..czyli tym razem już zestaw większy, z dwiema blaszkami i całym mnóstwem waloryzacji – w tym do karabinu. Blaszka ogólnie trochę pomięta, z przyczyn opisanych wyżej – ale na szczęście bez szkód dla samych detali

1/72 Turret bin for M24

720120

..czyli zasobnik na wieżę. Szczegółowy bardzo

1/72 Metal barrel for M24 Chaffee

S72357

Do metalowych luf nikogo przekonywać nie będę, jeśli nie przekonuje sam z siebie komfort ich montowania. Oraz porównanie z plastikiem

 

No i na koniec mała żywiczka:

1/72 Idler wheel for M24 Chaffee

S72354

..czyli jak sama nazwa wskazuje – komplet kół napinających. Doskonały odlew doskonałego wzoru zaprojektowanego cyfrowo. Oprócz minimalnie większej finezji i wyrazistości detali od kół wtryskowych różnią się obecnością otworów ulgowych w obręczach

..będzie robione. tylko tych detali się trochę obawiam. No i kalkomanię będę musiał gdzieś zamówić, bo mam upatrzone niepudełkowe malowanie

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

One thought on “US Light Tank M24 Chaffee, Mammoth Edition 1.0 – OKB Grigorov”

  1. trl says:
    04/18/2018 at 11:14 pm

    Pudło może i niezbyt wytrzymałe, ale za to jakie estetyczne!

    Reply

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/72 Fokker E.III – Eduard

1/72 Fokker E.III – Eduard

Postanowiłem w końcu zabrać się za recenzowany przeze mnie wcześniej weekendowy zestaw i jego uzupełnienie w postaci blachy. Biorąc pod uwagę skalę, która jest normalnie poza moją strefą komfortu spodziewałem się niezłej przygody. Uzbroiłem się w skrzynkę Polo Cockty i dokonałem pierwszego cięcia.

Budowę prawie każdego szmatopłata zaczynam od poskładania silnika, a dopiero w dalszej kolejności przechodzę do kokpitu. Tym razem pierwszym gotowym podzespołem był karabin Spandau. W wersji weekendowej jego chłodnica odlana jest jako jeden element wraz z resztą tego elementu uzbrojenia. Nawet w skali 1/72 wygląda to słabo i podrasowanie tego elementu lufą jak sugeruje instrukcja, w moim przypadku wykonaną z mosiężnej rurki oraz chłodnicą z Zooma była koniecznością.


Chłodnice zwinąłem używając wiertła i w miarę miękkiego podkładu. W przypadku grubszych blaszek warto jest je wcześniej rozhartować. Tutaj nie było to konieczne i samo rolowanie przy pomocy wiertła dało oczekiwany efekt.


Kolejnym modułem był silnik Oberursel, który prosto “spudła” niezbyt przypominał oryginał. Biorąc pod uwagę jak mocno wyeksponowany to element, po raz kolejny byłem wdzięczny, że posiadam blachę Eduarda. Wystarczyło przykleić dwie części przy użyciu CA i serce Eindeckera od razu zaczęło cieszyć oko.


Przed sklejeniem głównych komponentów przygotowałem również śmigło. Pomimo niewielkich rozmiarów w skali 1/72, na pewno będzie przykuwało uwagę. Zeszlifowałem jego mocowanie i zastąpiłem je zdecydowanie bardziej finezyjnym fototrawionymi.


Przyznam szczerze, że nie jestem wielkim fanem kolorowych blaszek Eduarda ale w tej skali pokolorowana już tablica wygląda całkiem przyjemnie i z chęcią zastąpiłem tą z tworzywa właśnie nią. Jest ona zdecydowanie bardziej przestrzenna, choć i z zestawowej dałoby radę od biedy coś wyciągnąć.


Następnym krokiem było przygotowanie kabiny pilota. Biorąc pod uwagę minimalną ilość instrumentów, które znajdowały się w pierwowzorze, sklejenie tego elementu nie zabrało mi dużo czasu. Pokusiłem się jedynie o dodanie cięgien orczyka. Pomalowałem całość, od razu ponieważ dostęp do tych elementów po złożeniu kadłuba jest zdecydowanie niewystarczający. W przypadku kokpitu pasy i dźwignia sterowania silnikiem są chyba najważniejszymi elementami, które uzupełnia zestaw Zoom. Do tej ostatniej dodałem cięgło w postaci cienkiego drucika.


Złożenie połówek kadłuba pokazało, że niestety konieczne będzie szpachlowanie.


Skleiłem więc kadłub używając rzadkiego kleju Tamiya i poszpachlowałem używając białej szpachlówki tej samej firmy. Oprócz szwów na łączeniu połówek kadłuba, obróbki wymagały także dwie jamki skurczowe w okolicach kabiny.


Następnie dodałem detale z blachy, które uatrakcyjniły nieco wygląd bryły.
Zdecydowałem się użyć elementów płozy ogonowej z blaszki – wydawały mi się bardziej w skali niż cześć zaproponowana z plastiku.. Dokładnie odwrotne wrażenie miałem jednak jeśli chodzi o piramidkę przed kabiną pilota – wtryskowy element wygląda po prostu lepiej.

Nawierciłem także otwory w zaznaczonych przez producenta miejscach na linki sterowania, co znacznie ułatwia ich późniejsze wklejenie.


Dodałem również elementy podwozia i płozę ogonową. Utrzymanie geometrii nie nastręczało żadnych trudności, wystarczyło wkleić te elementy w odpowiednie otwory montażowe i po kłopocie. Przymierzyłem sobie także silnik.


Po doklejeniu skrzydeł, steru kierunku i wysokości model był w zasadzie gotowy do malowania. Założyłem sobie także śmigło, osłonę silnika oraz karabin żeby zobaczyć jak prezentuje się sylwetka modelu.

Na tym etapie celowo pominąłem stopnie oraz końcówkę drążka sterowego wychodzącego z podłogi ponieważ obawiałem się o uszkodzenie ich podczas malowania. Pozostało jedynie zdemontować karabin, śmigło, osłonę i silnik i pomalować płatowiec i uzupełnić całość naciągami, bez których żaden szmatopłat nie jest kompletny. Ten ostatni element najlepiej zostawić na prawie sam koniec, kiedy model jest już pomalowany, dzięki temu unikniemy ryzyka uszkodzenia mozolnie zakładanych naciągów poprzez naszą nieuwagę.

Model był już w zasadzie gotowy do odbycia honorowej rundy po pokoju.


Jako podsumowanie muszę stwierdzić, że choć normalnie raczej nie mam kontaktu ze skalą 1/72, była to przyjemna odmiana i całkiem niezła przygoda. Przyjazny modelarzowi zestaw wyjściowy i bardzo sensowny Zoom sprawiają, że mimo gabarytów powstaje ciesząca oko miniatura.

Filip “Xmald” Rząsa

Permalink
Filed under: Warsztat, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 Do 17Z-7 WWII German Night Fighter – ICM

1/48 Do 17Z-7

WWII German Night Fighter

ICM – 48245

Pierwsza edycja Dorniera Do 17 z ICM trafiła na rynek trzy lata temu. Ta tutaj różni się od niej jedynie jedną niewielką, bo jednoelementową wypraską, bo tą zawierającą nos. No i Nowe są malowania. A w zasadzie jedno malowanie – bo skoro to nocnik, to musi być czarny. Czarny jak sumienie faszysty, jak zamiary polskiego pana, jak polityka angielskiego ministra

Przy dwóch wariantach oznaczeń kalkomania nie mogła być zatem przesadnie bogata. Jest za to dość przyzwoicie wydrukowana

No to teraz sam model. Na początek wspomniana nowa ramka – z ‘pełnym’ nosem, kryjącym komorę uzbrojenia

A pozostałe ramki to już komplet znany z poprzednich edycji

Oczywiście część z nich od razu leci do kosza, w tym głownie oszklenie

Skoro o oszkleniu mowa, to trzeba przyzna, ze jest bardzo dobrej jakości – przejrzyste, całkiem cienkie

..nie wiem czy nie lepsze niż w omawianym po sąsiedzku nieco nowszym modelu, czyli Heńku 111. A skoro został już przywołany jako punkt odniesienia, to Z jednej strony obydwa modele są do siebie podobne – nie grzeszą wyjątkową finezją, ale nie można im jednocześnie zarzucić, ze są toporne. Chociaż po Dornierze widać, ze jest odrobinę starszy – linie podziału cą co prawda całkiem niezłe (no na kadłubie trochę miejscami rozlazłe i za płytkie), zaznaczone są ładnie panele, ale brak imitacji choćby jednej śrubki. Bo na nitowanie to nie ma co liczyć. Ale w Heinklach jednak były śrubki przy inspekcjach. A tutaj nic. Ano trochę. Niebrzydkie sa za to imitacje szmacianych powierzchni sterowych

Detale wnętrza są nierówne – jedne całkiem udane, inne swoją szczegółowością i finezją licujące raczej ze skalą 1/762 i wynikającymi z niej ograniczeniami. Ale dobrą bazą do waloryzacji, czy to gotowymi zestawami, czy dodatkami własnymi jest ten model bez wątpienia.

Koła i podwozie. No tutaj producenci żywic mają spore pole do popisu. Szczególnie jeśli chodzi o koło ogonowe. No ale błotniki na ten przykład zrobione są już ładnie

Na tym tle całkiem udany jest silnik. Choć tak sobie myślę, że popychacze to lepiej poodcinać i wymienić na odpowiedniej grubości pręciki polistyrenowe

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/2000 German Battleship Tirpitz – FlyHawk Model

1/2000 German Battleship Tirpitz

FlyHawk Model – FHF9002

Swoje wątpliwości na temat sensowności modelu w skali 1/2000 artykułowałem już przy okazji recenzji pierwszego z nich, czyli miniatury Bismarcka. Nie będę się zatem powtarzał, a przejdę śmiało do opisu zawartości pudełka z kolejnym modelem w serii, czyli pancernikiem Tirpitz. A ponieważ były to jednostki bliźniacze, to i modele są zupełnie podobne. I choć niewielkie, to komplecie dostajemy kilka wyprasek. Prócz podzielonego na częśc nawodną i podwodną kadłuba

Z bliska wygląda to wszystko bardzo dobrze – na tyle dobrze, na ile pozwala na to technologia wtryskowa, nawet z zastosowaniem wielodzielnych form, oraz skala

..przy czym jak bardzo nie byłoby to zdetalowane to jakoś wciąż nie umiem patrzeć na te akurat modele flajhołka inaczej, niż jako zabawki. Bardzo ładne, ale jednak zabawki.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/16 RCMP Female Officer with dog – ICM

1/16 RCMP Female Officer with dog

ICM – 16008

ICM już od jakiegoś czasu ciągnie konsekwentnie serię miniatur ikonicznych służb gwardyjskich w skali 1/16 (czyli figurkowej 120mm). Był już choćby watykański szwajcar, królewski grenadier czy yeoman. I jest to bardzo zmaskulinizowana seria. I teraz, gdy pojawia się kolejna ikoniczna służba, czyli Kanadyjska Królewska Policja Konna to trach! Jest baba! I do tego z psem!. Ale dobra, po kolei. Od jakiegoś czasu obserwuję figurki ICMowskie, i w trzypiątkach nie mają sobie równych. Całkiem udane są również te w 1/24. 1/16 jakoś nigdy w rękach nie miałem, ale też mnie nie ciągnęło. Bo o ile te mniejsze produkty pozwalały wierzyć, ze może być całkiem nieźle, to jednak mam traumę po starych modelach Dragona, Tamiyach czy nawet żywicach, gdzie w 120mm celował Verlinden. brrrr. No ale tak się zlożyło, że wreszcie stałem się posiadaczem dużej laleczki. I prezentuje się to następująco. Zasadnicza większość elementów zarówno postaci, jak i psa znajduje się w jednej duże ramce z szarego plastiku

Do tego jest ramka mniejsza, z detalami ekwipunku: kaburą oraz pokrowcami – nie wiem – na łakocie dla pupila i obcinak do pazurków. Tak zgaduję

 

Do tego trzyczęściowa, kontrowersyjnej urody podstawka

 

No a figurka? Nie ma zaskoczeń. Zacznę jednak od tego, że widać iż powstała w technice łączonej – najpierw wzór wyrzeźbiony ręcznie, potem całość przeniesiona mniej lub bardziej nowoczesnymi metodami na stalową formę. Roztropny podział technologiczny pozwolił na wyciągnięcie wiele z możliwości wtrysku, bez stosowania wielodzielnych form suwakowych. Rzeźba fałd munduru nie budzi zastrzeżeń, detale wyglądają doskonale. Nawet te najdrobniejsze, jak wszelakie przypinki na kołnierzu, naramiennikach czy kapeluszu

 

Pani oficer nie ma już tak promiennego uśmiechu jak na obrazku, ale twarz wygląda całkiem udanie. całkiem zgrabnie udało się też uformować uszy- które są problemem przy dwudzielnych formach. Udanie nie znaczy jednak, ze nie będą wymagać istotnych poprawek

 

No i pieseł. Bo nie ma wątpliwości, że to pieseł, a nie pieseła. Tu zawsze jest problem, jak oddać puszystość sierści, więc jest ona raczej umowną. Ale broni się to to. A i tak wszystko zależy od tego, jak będzie pomalowane. Choć dość zauważalny podział figurki ze względów technologicznych oznacza, ze w wielu miejscach trzeba będzie posiłkować się jakąś masą rzeźbiarską do retuszy po sklejeniu.

 

 

Schemat montażu i malowania jak to w iceemowych ludzikach – konsekwentnie odstręczający. I tutaj dodatkowo niezbyt czytelny. Bo jeśli już producent poskąpił kalkomanii na naszywki i broszki, to mógł jakoś wyraźniej zaprezentować ich wygląd. Co prawda wspomniane detale są wyraźnie zaznaczone na modelu, ale skoro w instrukcji malowania wskazane jest, że cośtamcośtam ma być pomalowane na złoto, to szkoda, że nie jest pokazane w sposób czytelny jak to ma finalnie wyglądać.

A jeśli ktoś kupił ten zestaw zauroczony boxartem, to teraz bonus – wewnątrz pudełka jest spory obrazek wydrukowany na kredowym papierze – w sam do antyramy i na ścianę..

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 Milk cans with small cart – MiniArt

1/35 Milk cans with small cart

MiniArt – 35580

Jak zobaczyłem ten zestaw to sobie pomyślałem, że znowu ładna okładka (bo bardzo ładne, jak wszystkie ostatnio u miniartu)..

..a w środku pewnie jakieś stare rupiecie przypudrowane nową ramką. Ale nie. to jednak nowiutki zestaw. Pierwsze wrażenie jest jednak dziwne – bo ze standardowej wielkości pudełka wypada niewielki woreczek z wypraskami. Naprawdę niewielki. Większy dysonans można mieć chyba tylko przy laleczkach 1/24 z MasterBoxa.

Niemniej jednak w tym niewielki foliowym zawiniątku jest aż siedem ramek oraz koperta z blaszką fototrawioną. Owa blaszka jest jednak symboliczna

Z kolei co do ramek, to jest jedna pojedyńcza z elementami wózka

Oraz po trzy w dwóch wersjach, z bańkami na mleko. Każda kryjąca dwie bańki. Z matematyki mocny nie jestem, ale to zdaje się daje razem coś koło tuzina pojemników

Zdaję sobie sprawę, że metalowe bańki to nie jest coś, przy czym można pokazać jaki się ma potencjał, ale przyznać trzeba, ze detale prezentują się naprawdę fajnie. Jest nawet szaleństwo wielodzielnych form suwakowych. Pałąki uchwytów są ładnie odlane i zupełnie delikatne, choć nie wiem czy jednak nie prościej użyć drutu, który ponadto będzie mniej podatny na uszkodzenia. Z kolei wózek nie daje już zbyt wielkiego pola manewru producentom afrermarketów

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

2 thoughts on “1/35 Milk cans with small cart – MiniArt”

  1. Zig says:
    04/14/2018 at 10:10 am

    Pytanie: kto i kiedy używał takich baniaczków?
    Czy są jakieś wskazówki w instrukcji?

    Reply
    1. KFS says:
      04/14/2018 at 11:22 am

      Nie ma

      Reply

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 L-29 ejection seats – Eduard

1/48 L-29 ejection seats

Eduard – 648375

 

Dostępny w tej chwili na rynku Edkowy model Delfina L-29 w 1/48 to tak naprawdę spakowany przez czechów produkt AMK. Ale dobrze, że jest na rynku jako Eduard, bo jest, w przeciwieństwie do wiecznie niedostępnego oryginału. No ale dobrze – mamy profipaka, są też do niego blachy, ale to jednak nie wyczerpuje tematu. Bo zawsze można jeszcze dołożyć żywiczne fotele.

Opisywany tu zestaw jest ‘autonomiczny’ – oznacza to, że można go użyć zarówno w AMK, jak i w Eduardowej edycji. W tym drugim przypadku jednak zostaną nam ponadplanowe blaszki fototrawione z pasami, bo są one zarówno elementem zestawu profipack, jak i tej tu brassinowej waloryzacji

Żywiczne detale fotela prezentują najwyższy poziom , ale to nie zaskakuje – takie w sumie są brassiny

..a w ramach poszukiwania odpowiedzi na pytanie – czy warto – dwa zdjęcia porównujące całkiem skądinąd udany fotel wtryskowy z żywicznym zamiennikiem

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 He 111H-6 – ICM

1/48 He 111H-6

WWII German Bomber

ICM – 48262

He 111H-6 to druga już odsłona tego samolotu w ofercie ICM. Jako pierwsza pojawiła się wersja H-3, którą opisywałem jakoś w listopadzie. Teraz dostajemy nowe, znacznie większe pudełko z kolejną – torpedowa edycją. Bo pudełko jest naprawdę znacząco wyższe – na tyle, ze w zasadzie nie da się bezproblemowo zdjąć z niego wieczka – jedyna metoda, to je porozklejać

Skąd ta zmiana gabarytu? Ano stąd, że oprócz znanych już z pierwszej edycji wyprasek dostajemy kilka nowych. Oczywiście w związku z tym nie wszystko z tych ‘starych’ jest do wykorzystania, co jest nawet zaznaczone w diagramie zamieszczonym w instrukcji

Czyli wygląda to następująco: mamy dwa worki. W pierwszym są znane już ramki (tutaj jedynie zdjęcia ogólne, a po szersze ich omówienie zapraszam do recenzji wersji H-3)

W drugim worku są ramii nowe – jedna z elementami przeźroczystymi – nawiasem mówiąc, moim zdaniem nieco lepszej jakości niż pozostałe

Oraz kilka ramek z szarego plastiku, z drobnicą taką jak koła, śmigła, torpedy czy wreszcie nowe fragmenty kadłuba

Nowe wypraski jakością detali nie ustępują całej reszcie. Wygląda to zupełnie sympatycznie, choć mam drobne wątpliwości odnośnie opon kół podwozia głównego. Przy czym nie znam się na faszystowskich oponach, i zakładam, że może nie są one wcale takie dziwne

ICM jakiś czas temu zmienił dostawcę kalkomanii (albo dostawca zmienił technologię ich wytwarzania), bo konsekwentnie są naprawdę niezłe (a jak wyglądać potrafiły drzewiej to lepiej zapomnieć)

No właśnie – malowania. Tutaj ze zdziwieniem przyznać trzeba, że ICM sie zupełnie nie popisał i nie dał niczego ciekawego. Bez walki oddał pole producentom aftermarketowych zestawów

..chociaż ten biały to ma potencjał, jak się spojrzy na fotki archiwalne

 

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

Fw 190A-4 Overtrees – Eduard

Fw 190A-4

Overtrees

Eduard – 82142X

Tuż obok omawiałem model w białym pudełku, więc tak nieco przez podobieństwo – kolejny bez obrazka na froncie. To nic nowego – tak bowiem pakowane są modele Eduarda w wersji Overtrees. Wersja ta cechuje sie tym, że są to same plastikowe wypraski. Czyli jest jeszcze bardziej skromnie niż w edycjach łikendowych, będących jednak kompletnym, choć skromnym zestawem. A tu prócz plastiku nie ma nic; żadnych kalkomanii a nawet instrukcji montażu

Spytać by można – po co coś takiego? Ano po to, że choćby w profipakach po zbudowaniu modelu z zestawu zostają kalkomanie, a kolejne malowania kuszą. Może być też tak, że wspólmodelarz sam sobie planuje skompletować waloryzacje (bo na przykład po co blaszka z wydania profipack kiedy w model chce się wpakować całą baterię brassinowych bajerów?). Powodów jest, które sprawiają, że edycja Overtrees ma sens jest wiele – i finansowy jest tu akurat najmniej istotny.

A tak konkretniej, wracając do omawianego tu pudełka, wewnątrz znajduje się pięć szarych ramek i jedna przeźroczysta, znane zresztą z modelu o bardzo podobnym numerze katalogowym, czyli 82142 (bez X na końcu), który omawiałem tutaj już jakiś czas temu

..czyli takie

Po szczegółowe ich omówienie zapraszam do recenzji modelu w wersji profipack

KFS

 

 

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 German Assault Pioneer Team & Goliath Set – Tamiya

1/35 German Assault Pioneer Team & Goliath Set

Tamiya – 35357

Model właśnie wjeżdża na półki sklepowe, co oznacza, że jego produkcja trwa już w najlepsze. Mi natomiast trafił się jeszcze egzemplarz testowy – stąd zgrzebne białe pudełko, tylko na potrzeby zdjęcia okładkowego recenzji przykryte wydrukowanym przeze mnie boxartem. Inne niż w produkcji seryjnej są też wypraski – to znaczy inny mają kolor, bo w miejsce typowego dla tamki beżowego mam ramki odlane z szarego plastiku.

..oraz roboczo wydrukowana instrukcja. Taka typowa, tamiyowska

W zestawie mamy trzy wypraski. Dwie identyczne z elementami zdalnie sterowanych min oraz trzecia z niemieckimi bojcami

Jeśli chodzi o figurki, to trzeba przyznać, że Tamiya ostatnimi laty zrobiła ogromny postęp. Bo tak, jak ich ludziki przez dekady były raczej toporne, tak teraz to plastikowe cudeńka. Trudno mi orzec, czy mamy do czynienia z naprawdę najwyższej jakości projektem cyfrowym, czy może opracowanym skanem przebierańców, ale gęby, pozy, fałdy, detale ubrań i osprzętu są na najwyższym poziomie. I w sumie blisko granicy możliwości technologicznych wtrysku

Lepsze są chyba tylko najnowsze figurki z ICM. Figurki figurkami – zdalnie sterowana mina. Dziwne, że dopiero teraz, bo w 1/48 goliata Tamiya wypuściła już coś koło dekadę temu. I podobnie jak w tej mniejszej edycji mamy do czynienia z pojazdem Sd.Kfz 302 „Gerät 67“, czyli wersją napędzaną dwoma silnikami elektrycznymi (w przeciwieństwie do Goliatha V z dwusuwem na pokładzie). Generalnie pojazd to niewielki, zatem bez małą połowę ramki zajmują gąsienice. Podzielone są na dłuższe i krótsze odcinki. Co warto podkreślić, paski mają już uformowane odpowiednie zagięcia i imitacje delikatnych ugięć – świetna robota znana już jednak z modeli tanków w 1/48. Ogniwa wyglądają bardzo ładnie – nawet zęby mają zasygnalizowane charakterystyczne przetłoczenie

Sam kadłub pojazdu to pięć części na krzyż. Detale przyzwoite, choć może rewizje, a szczególnie ich zawiasy są troszkę mało wyraziste. Swoją drogą, szkoda, że pokrywy nie są osobnymi elementami – Tamiya zwykle była przyjazna pod tym względem dla modelarzy pragnących zaimplementować dodatki własne do modelu. No tu niestety łatwo nie będzie. Mi nie będzie, bo pomysł na ten model wiąże się z koniecznością otwarcia obydwu rewizji. A w modelu otwiera się jedynie pokrywa komory z bębnem na kabel zdalnego sterowania

A właśnie, bo wspomniałem o bębnie na kabel do pilota. W zestawie jest i sam kabel – a w zasadzie nieco mosiężnego drutu, z którego ową instalację należy zrobić.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 Bf 109G-6 Tamiya vs Eduard cz.1

1/48 Bf 109G-6 Tamiya vs Eduard runda 1

Pojedynek Gustawów – ważenie zawodników

Artur Osikowski

 

W ubiegłym roku na rynku pojawiły się dwa nowe modele prawdziwego evergreena w skali 1/48, czyli Messerschmitta Bf 109 w wersji G, autorstwa czeskiego Eduarda i japońskiej Tamiyi. Obydwa były dużymi wydarzeniami w światku modelarskim, choć z rożnych względów. “Eduardowy” z tego powodu, że firma zdecydowała się wycofać z rynku swój dosyć świeży, ale kontrowersyjny przez różne błędy merytoryczne i wymiarowe produkt i opracować całość modelu na nowo. No a co do Tamiyi, to producent ten znany jest z “legendarnej” albo jak kto woli, “kultowej” jakości, jednak nowe modele wypuszcza niezbyt często, więc  siłą rzeczy każdy staje się wydarzeniem. Tak zgrane w czasie premiery “Gustawów” oczywiście wzbudziły dyskusje, który model jest lepszy, a w polskich internetach tradycyjnie znów zawrzało i polała się wirtualna krew. Jako że, trochę przypadkiem, podczas ostatniego festiwalu w Bytomiu w ręce wpadły mi obydwa modele, postanowiłem przyjrzeć im się bliżej i podzielić swoimi wrażeniami. A  że najlepszym rozpoznaniem jest walka, będę też równolegle budował obydwa zestawy. Zanim jednak przejdę do warsztatów, szybki rzut oka na to, co znajduje się w pudełkach.

Omawiane modele są produktami odmiennych koncepcji projektowania. Eduard przyzwyczaił nas do tego, że przygotowując miniatury od razu stara się wycisnąć z nich tyle wersji, ile się da, stąd na ramkach znajdują się od razu części do różnych edycji. Nie inaczej jest w przypadku Gustawa, a jedną z mutacji zestawu opisał już Kamil, ja więc nie muszę już prezentował klasycznego “inboxa”. Moje porównanie z Tamiyią będzie się opierało na limitowanej edycji “Mersu”, czyli Gustawów w fińskich malowaniach, bo połowę tego właśnie wydania (na dodatek w ekskluzywnej wersji BFC!) nabyłem pokątnie od pewnego spekulanta. (W tym miejscu pozdrawiam Kolegów, w których mrocznym hotelowym pokoju na peryferiach Radzionkowa dzieliliśmy ten i inne modelarskie łupy).

 

Tamiya jak na razie skoncentrowała się na wersji G-6, więc ramki są znacznie bardziej zwarte i zawierają mniej części, choć wprawne oko zauważy też zwiastuny kolejnych wariantów Gustawa. Pudełko (zestaw nr. 61117) wygląda tak:

Części zawarte są na czterech ramkach z szarego plastiku.

… i jednej ramce przeźroczystej:

Ponadto dostajemy: woreczek z magnesikami (pozwalającymi na zamykanie i otwieranie osłon silnika w już zbudowanym modelu!) i gumowymi… kapturkami?…

…dwa arkusze kalkomanii, doskonałej jak to u tego producenta jakości technicznej:

…arkusik do samodzielnego wycięcia masek do oszklenia (w odróżnieniu od Eduarda nie są one fabrycznie docięte, mamy jedynie kontury elementów na samoprzylepnym papierze)…

… i mnóstwo makulatury. Po pierwsze, czarno-biała, wzorcowa instrukcja montażu wraz z schematem rozmieszczenia napisów eksploatacyjnych:

  

 

Dla spragnionych Rysu Historycznego przeznaczona jest ulotka z charakterystyką maszyny (większość tekstu napisana jest krzaczkami, ale jest też część po angielsku):

 

Całość uzupełnia efektowna, duża płachta z dokładnymi kolorowymi schematami wszystkich trzech wariantów oznaczeń:

Bez wchodzenia w szczegóły, oglądając zawartość tego pudełka ma się poczucie obcowania z produktem z absolutnie najwyższej światowej półki. A jak wygląda porównanie najważniejszych elementów z modelem Eduarda okiem szarego zjadacza plastiku? Spójrzmy na zdjęcia – wypraski Eduarda mają kolor zielonkawy, podczas gdy Tamiji – jasnoszarej.

Kadłuby. Model japońskiego producenta oferuje makietę silnika, co sprawia, że kadłub jest w przedniej części pozbawiony osłon, za to zawiera jako integralny element podstawę do osadzenia jednostki napędowej. Obydwa modele nie mają odlanego razem z kadłubem całego statecznika pionowego, co pozwala na żonglowanie wersjami maszyny…

Bliższy rzut oka na powierzchnię ujawnia podstawową różnicę w tej materii – model Eduarda jest fabrycznie ponitowany, podczas gdy Tamiya nie. Jeśli chcemy mieć nity, musimy to zrobić sami.

Pomijając kwestę nitów, poziom jakości detali jest w obydwu modelach doskonały. Nie ma też żadnych nadlewek czy jamek skurczowych.

Wnętrza kadłubów. Jak widać, obydwaj producenci część osprzętu odlali od razu na burtach kadłuba, stąd amatorów żywicznych kokpitów tak czy siak czeka szlifowanie. Szoferkom przyjrzymy się bliżej już na warsztacie.

 

Eduard, zgodnie z swoją polityką kuszenia żywicami wydawanymi do własnych modeli, ułatwia wycięcie luku pod takową radiostację:

Skrzydła. Jak widać, Eduard odlał górne połówki już z zakończeniami, podczas gdy w Tamiyi końcówki trzeba dokleić.

Bliższy rzut oka znów zwraca uwagę na kwestię nitów. Reszta – ponownie klasa światowa.

Dolne powierzchnie skrzydeł – znów doskonała jakość detali. W Tamiyi pojawia się nawet szczątkowe nitowanie.

  

W temacie nitów Eduard wygrywa przez dyskwalifikację przeciwnika, ale w kwestii silnika sytuacja jest odwrotna. Miniatura jednostki napędowej japońskiego producenta urzeka zdetalowaniem i po niewielkim wkładzie własnym w jej okablowanie, efekt powinien być doskonały.

Wspomniałem już wcześniej o możliwości wykonania modelu Tamiyi z ruchomymi pokrywami silnika, co pozwala na zmianę wariantu prezentacji (otwarty/zamknięty) już po jego ukończeniu. Temu nowatorskiemu i (jak wskazują opinie krążące po sieci) udanemu rozwiązaniu przyjrzymy się na etapie montażu.

W zestawi Tamiyi mamy również kadłubowe uzbrojenie wraz z osprzętem zasilającym w amunicję. Do Eduarda też możemy to mieć, ale po zakupieniu żywicznego zestawu silnik+uzbrojenie i wpasowaniu go drogą rzezania.

Rury wydechowe. Tu Eduard zrobił użytek z form suwakowych, mamy więc eleganckie wyloty (podobnie jak w lufach widocznych po prawej stronie). Nie ma potrzeby wiercenia.

Tamiya proponuje jedynie klasyczne klocki do rozwiercenia lub wymiany na żywiczne zamienniki. Punkcik dla Czechów.

Stateczniki. Eduard oferuje oddzielne powierzchnie sterowe statecznika poziomego, co pozwala bez cięcia i obróbki zrobić je w pozycji wychylonej, co moim zdaniem zawsze dodaje życia miniaturze.

Obydwaj producenci imitują paski wzmacniające na żebrach krytych płótnem powierzchni. Eduard zrobił to w typowy dla siebie, dosyć często krytykowany (szczególnie w modelach pierwszowojennych) sposób – efekt jest również moim zdaniem trochę przerysowany.

Nic strasznego, ale można lepiej, o czym przekonuje Tamiya (poniżej po lewej). Moim subiektywnym zdaniem u japońskiego producenta jest to zrobione idealnie – nie za mocno, nie za słabo. Idealnie do subtelnego podkreślenia washem.

Należy jeszcze dodać, że w obydwu modelach wszystkie elementy krawędzi spływu skrzydeł (lotki, klapy, klapy chłodnic) są oddzielnymi częściami, co pozwala na ich montaż w wybranej pozycji.

Koła podwozia głównego. U Eduarda mamy oczywiście galerię możliwych wariantów ogumienia i felg:

Porównując z Tamiyą (dla przypomnienia – szary plastik) można powiedzieć, że detale Eduarda są jednak trochę ostrzejsze; są też widoczne napisy na oponach.

Trochę szkoda, że żaden z producentów nie przygotował fabrycznie “ugiętego” wariantu opon. Akurat Bf 109  jest niewdzięczny do ręcznego szlifowania ze względu na to, że koła nie stykają się z podłożem pod kątem prostym.

W obydwu zestawach znajdziemy też podwieszane zbiorniki. Oto porównanie…

Oszklenie. Ramka Eduarda jest znowu większa, ze względu na uniwersalność projektu form. Jakoś elementów przeźroczystych jest świetna, choć w moim egzemplarzu na wiatrochronach obecne były skazy. Sprawę zgłosiłem do działu wsparcia klienta i czekam na obiecaną przesyłkę z nową ramką.

Oszklenie w zestawie Tamiyi jest absolutnie bezkonkurencyjne. Cienkie, klarowne, bez zniekształceń. Mistrzostwo świata.

 

 

Obydwa modele sprawiają doskonałe wrażenie i nie podejmuję się wydania werdyktu, który jest lepszy, bo taka obiektywna odpowiedź chyba nie istnieje. Pozostaje tylko cieszyć się, że chcąc zbudować Gustawa w skali 1/48 mamy wybór między tak doskonałymi produktami. Nie mogę doczekać się rozpoczęcia budowy…

cdn.

 

Artur Osikowski

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/700 IJN Krishima (1915) – Kajika

1/700 IJN Krishima (1915)

Kajika – KM70004

 

IJN Krishima to kolejny krążownik typu Kongo w ofercie Kajika. W skrócie, bo ‘kolejny’ jest tu nie bez znaczenia:

Kajika to odnoga Flyhawk Model

Flyhawk robi najlepsze łutki 1/700 (a że wchodzą też w 1/300 to już zaczynam się bać)

Krążowniki typu Kongo z Kajika omawiałem już dwa:

IJN Hiei – do niego też całe mnóstwo dodatków (linki w recenzji samego modelu)

IJN Haruna

..I do zapoznania się z poprzednimi recenzjami zachęcam, bo tam znaleźć można dużo zbliżeń na szczegóły. Tutaj tylko dla przypomnienia ogólne zdjęcia ramek już znanych (szczególnie z Haruny, bo miniaturze omawianej tutaj najbliżej zawartością właśnie do tej edycji)

“Nowością” jest ostatnia z zaprezentowanych wyprasek. Przy czym jakość nie jest nowa, tylko taka jak zawsze – najlepsza

I na koniec malowanie – tu bez zaskoczeń – szara łutka z drewnianym pokładem.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 ROCAF F-CK-1D “Ching-kuo” Two Seat – Freedom Model Kits

1/48 ROCAF F-CK-1D “Ching-kuo”

Two Seat Indigenous Defense Fighter (IDF)

Freedom Model Kits – 18006

Zupełnie niedawno opisywałem miniaturę tajwańskiego myśliwca F-CK-1D z Freedom model, czyli w wersji jednomiejscowej. Już tam, nie tylko podział technologiczny ale i inne znaki wskazywały istnienie modelu również wersji dwumiejscowej. Bo jak wspominałem w owej recenzji – w ramach optymalizacji producent przygotował wspólną instrukcję montażu dla obydwu wersji modelu, piętnując dwumiejscówkę kolorem niebieskim

Również czytając wspomnianą recenzję można było już poznać dostępne dla tego wariantu malowania – dla przypomnienia

I skoro przy malowaniach jesteśmy to jeszcze kalkomania – kolejny wspólny dla obydwu wydań składnik zestawu

..ten mały arkusik, to errata. Nawiasem mówiąc, na pudełku uwagę zwraca zasmarowany markerem prostokącik

..który po bliższym przyjrzeniu się okazuje się być logiem Cartografu. Zatem Chińczycy z usług włochów zrezygnowali, ale przyznać trzeba, że samo sobie poradzili z drukiem nadwyraz dobrze

No dobra, to teraz plastik. Tu znowu zacznijmy od tego, co wspólne dla obydwu wydań, czyli elementy płatowca oraz podwieszenia

..i winylowe krązki do montażu owych podwieszeń

Jak nie trudno się domyślić, nowa jest wypraska z elementami przedniej części kadłuba, kryjącej kabinę

No i rzecz jasna oszklenie

..które wydaje się być nawet minimalnie lepsze niż to w wersji jednomiejscowej

Elementy przodu kadłuba nie odstają jakością od reszty – czyli są zupełnie sądne. Takie fotele na przykład to w zasadzie nie specjalnie wymagają wymiany na aftermarkety

..to znaczy do foteli aftermarkety nie byłyby potrzebne, gdyby producent dołożył do nich pasy. Bo blaszka fototrawiona owszem jest, ale jakoś tak bez pasów.. przewrotne

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 WWII German Soldiers at Rest

This set contains 3 resin figures of German WWII soldiers at rest. Sculpture inspired by archive picture.

Unbuilt and unpainted. All cast in resin

 

ORDER PROCEEDING TIME- 7 DAYS

PRICE: $33.00

SHIPPING: $7.00




Dla klientów z Polski możliwa płatność przelewem. Po szczegóły zapraszam do kontaktu pod adresem mailowym

Permalink
Filed under: For sale, Produkty, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/700 IJN Haruna – Kajika

1/700 IJN Haruna (1915)

Kajika – KM70003

 

Jakiś czas temu omawiałem tutaj miniaturę japońskiego krążownika Hiei ze stajni Kajika. Dla przypomnienia – Kajika to marka powiązana z Flyhawk Model. W jakości tego ostatniego produkuje zatem modele. Jakości najwyższej. Omawiana (omawiany?) tutaj IJN Haruna to również krążownik klasy Kongo, zatem nie będzie zaskoczeniem, że większość elementów w pudle to wypraski znane z poprzedniej edycji

Jak owe elementy radzą sobie z największym wrogiem modelarstwa, czyli makro zobaczyć można w recenzji Hiei. Tu skupię się na ‘nowej’ wyprasce’ – bo w porównaniu z tamtym modelem tutaj mamy dołożoną sporą ramkę z wieżami dział

..która jakością nie odstaje od reszty – prezentuje najwyższą

Co ciekawe i warte podkreślenia – choć ułożenie w ramce wcale by na to nie wskazywało, to jednak lufy dział mają otwory na końcówkach

..choć oczywiście zawsze i tak można je wymienić na toczone z metalu

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 ROCAF F-CK-1C “Ching-kuo” Single Seat – Freedom Model Kits

1/48 ROCAF F-CK-1C “Ching-kuo”

Single Seat Indigenous Defense Fighter (IDF)

Freedom Model Kits –  18005

Jakiś czas temu omawiałem debiutancki model ze stajni Freedom model. To teraz pora na jeden z ich najnowszych wypustów – ROCAF F-CK. Pudełko może nie należy do najsolidniejszych, ale zdobi je zupełnie ładny obrazek. Ale jednak ważniejsze co jest w środku. W środku zatem bogactwo:

 

Przy czym jak to ze współczesnymi samolotami bywa, owo bogactwo robią wypraski z asortymentem podwieszeń. Ale po kolei. Sam płatowiec to trzy spore ramki

..no dobra, jedna z nich jest nieco mniejsza, a kryje elementy charakterystyczne dla jednomiejscowej wersji tego samolotu. Dla jednomiejscowego jest też ramka z oszkleniem

..nawet udanym, choć nie idealnym. O ile światełka, jak światełka, po prostu są, to owiewka jednak delikatnie soczewkuje i faluje. Ale jest zupełnie przejrzysta

Jest też niewielka blaszka. No fajnie, szkoda jedynie, że z sobie tylko znanych powodów producent wsadził w nią niekoniecznie rzeczy najpotrzebniejsze, ale za to pominął taki drobiazg jak pasy do fotela pilota

Pozostałe ramki to już podwieszenia. Cześć z nich zmultiplikowana, a dwie duże byłby identyczne, gdyby z jednej nie wycięto elementów zbiorników montowanych na kadłubie (wciąż nie rozumiem ekonomicznego uzasadnienia takich operacji)

Do tego mamy jeszcze dwa zestawy niewielkich winylowych krążków, służących do bezklejowego montowania podwieszeń i wybranych pylonów

Zestawienie wszystkich ramek znajdziemy w instrukcji montażu. Instrukcji dość specyficznej

..mamy tu bowiem do czynienia z afirmacją optymalizacji przez unifikację. Innymi słowy – instrukcja jest wspólna dla wersji jedno i dwumiejscowej (podobnie zresztą jak część ramek – nie przypadkowo elementy jednomiejscowego przodu kadłuba są na osobnej). Mamy zatem diagram prezentujący wypraski z obydwu modeli, a jedynie kolorem czerwonym lub niebieskim oznaczone są te, które pasują do wypranej opcji. Podobnie sam schemat montażu miejscami opisuje na przemian raz jedną raz drugą edycję miniatury

Nie inaczej jest ze schematami malowania – tu także znajdziemy kolorówki dla maszyn jedno i dwumiejscowych

..oraz do edycji specjalnej, która jak domniemywam wyróżnia się dodatkiem niewielkiej kalkomanii

No właśnie – kalkomania. Ta także jest wspólna dla obydwu wersji. I całkiem spora, choć napisy eksploatacyjne są w niej jedynie zasygnalizowane. Wydrukowana bardzo przyzwoicie, z czytelnymi emblematami. I z załączoną errata godła na ogon

 

I nie, nie zapomniałem, a tak mi pasowało spojrzenie na detale z bliska zostawić sobie na teraz. A z bliska wygląda wszystko zaskakująco dobrze. Linie podziału są delikatne, wyraźne. Choć pewnie znajdą się tacy, co na nitowanie utyskiwać będą – nie są to jednak typowe ‘chińskie nity’. Drobne detale zarówno samego płatowca jak i podwieszeń wyglądają naprawdę udanie. Nie jest to szczyt możliwości technologii wtryskowej, ale naprawdę przyzwoita robota. I nie stwarza takiego dysonansu, jak to co jest w modelu AMK, gdzie hajendowe uzbrojenie gryzie się z mydlanymi liniami i panelami na kadłubie. Tu wszystko jest całkiem spójne. Nie ma szastania wielodzielnymi formami suwakowymi, ale wloty powietrza wtryśnięte dzięki nim właśnie są zupełnie udane. Oczywiście dysze, koła, szoferka czy wnęki podwozia pozostawiają pole dla producentów aftermarketów, ale nie są złe

..i skoda tylko, że Freedom ma niezbyt szałową dystrybucję.

I na koniec jeszcze taka refleksja, już nie w temacie modelu, a samego samolotu. Tak sobie knuję, że w sumie nawet jak się wymyśla techniczną nazwę dla samolotu, to jednak warto dać na to spojrzeć jakiemuś myślącemu kopirajterowi, bo potem to są heheszki

P.S. to prawda

KFS

 

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/72 Panzerkampfwagen II Ausf. a1/a2/a3 – IBG Models

1/72 Panzerkampfwagen II Ausf. a1/a2/a3

The World at War

IBG Models – W-002

Tematem drugiego numeru w serii wydawanej wspólnie przez IBG Models i Guideline Publications serii jest – nomen omen, czołg lekki Pz II Ausf. a1/a2/a3 , czyli w swojej najwcześniejszej odmianie.

W zeszycie, podobnie jak w pierwszym numerze znaleźć można spisane w językach angielskim i niemieckim szczegóły techniczne pojazdu. Jest też nawet jedno zdjęcie archiwalne, na dowód, że taki czołg istniał

 

Wśród gęstego teksty znaleźć można również schemat montażu modelu – bo tak – tu również do publikacji dołączony jest darmowy model kolekcjonerski do sklejania

..a sam model spakowany jest w osobne pudełko, na którego rewersie znajdują się schemat malowania – typowy przedwojenny czyli panzergrau z brązowymi łatami

Wszystkie elementy modelu mieszczą się w dwóch szarych wypraskach

W myśl polityki ‘izi asembli’ układ jezdny jest w jednym kawałku – gąsienice i koła stanowią całość (z największą szkodą dla gąsienic, bo cała reszta jest tak niewielka, że posklejana z wielu kawałków wyglądała by niemalże tak samo jak zaproponowany tu monolit). Ale gdyby nie to, to cała reszta śmiało może konkurować jakością i precyzją z większością mejnstrimowych miniatur pojazdów w 1/72. Na przykłąd inaczej niż w Pz. III z tej serii, narzędzia saperskie zostały odlane jako osobne elementy – zupełnie filigranowe i precyzyjne

Do zestawu dołączona jest tez kalkomania – niewybujała, ale dobrej jakości

Wydawca kontynuuje również serię publikacji żywotów świętych – w tym numerze gratka, bo postać znana wszystkim z Wolfensztajna!

..a dla prenumeratorów podobno do dziesiątego numeru ma być dołączona nitka z uniformu Guderiana!

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/72 Panzerkampfwagen III Ausf. A – IBG Models

1/72 Panzerkampfwagen III Ausf. A

IBG Models – W-001

No więc stało się – IBG weszło w publikacje. To znaczy weszło we współpracę z brytyjskim wydawnictwem  Guideline Publications, żeby przygotować serię poświęconą drugowojennym czołgom, z myślą przede wszystkim o rynku w Rzeszy. Nie przypadkowo zatem na temat pierwszego numeru wybrany został niemiecki czołg – dość nietypowy i niezbyt mainstreamowy, czyli wczesna wersja Pz III.

Jak wspominałem we wstępie, wydawnictwo jest przygotowane przede wszystkim z myślą o rynku niemieckim, ale na wszelki wypadek jest dwujęzyczne, czyli znajdziemy tam równolegle tekst pisany w języku imperialistów.

Wewnątrz zeszytu znaleźć można historię pojazdu, opis poszczególnych elementów konstrukcji, dwa zdjęcia archiwalne, bokorys i dużo tekstu

Na końcu publikacji pojawiają się też notki hagiograficzne

Zapowiada się zatem całkiem ciekawa kolekcja. Aha, dla kolekcjonerów właśnie jest też miły darmowy dodatek – model czołgu. Plastikowy, spakowany w osobne pudełko

No i ponieważ odbiorcą mają być kolekcjonerzy, nie jest to miniatura przesadnie skomplikowana. Nie znaczy to jednak, że mamy do czynienia z modelem takim, jak te robione na potrzeby łorgejmingu przez choćby HaT. Temu tutaj bliżej do innej serii współprzygotowywanej przez IBG czyli modeli do gry First to Fight. W pudełku znaleźć można zatem pięć wyprasek z szarego plastiku

W gruncie rzeczy, w porównaniu do mejnstrimowych modeli najpoważniejszym uproszczeniem konstrukcyjnym są odlane w raz z kołami i w jednym kawałku gąsienice. Z boku wygląda to nawet przyzwoicie, choć rzuca się w oczy, ze otwory ulgowe we wszystkich kołach są zorientowane idealnie tak samo

Mniej fajnie robi się gdy spojrzeć na układ jezdny pod kątem. I pal sześć uproszczone gąsienice – nie są duże a odpowiednim malowaniem i łederingiem da się to podpicować. Gorzej wyglądają natomiast koła. Szkoda, że producent nie przyjął rozwiązania znanego z wielu miniatur w tej skali, gdzie co prawda koła są odlane wraz z pasem gąsienic, to jednak tylko ich wewnętrzne połówki. A fronty są doklejanymi osobnymi detalami. Tu koła są monolitem. No naprawdę szkoda. Tym bardziej, że technicznie rzecz ujmując nie byłoby to rozwiązanie bardziej skomplikowane w montażu, niż skomplikowany jest cały ten model..

..bo wbrew pozorom trochę jednak drobnych części tu jest. Ogólnie rzecz biorąc, w detalach ten model nie odstaje specjalnie od innych produkcji IBG w skali 1/72. No może poza wieżą, która jednak wyglądałaby ładniej gdyby wyszła z wielodzielnej formy suwakowej. Ale tu podejrzewam, że excel zadecydował. I tak nie wygląda to najgorzej

Do modelu dołączony jest skromny arkusik kalkomanii

Ich rozmieszczenie oraz sposób malowania zaprezentowane zostały na rewersie pudełka

Z kolei schemat montażu samego modelu znaleźć można wewnątrz broszury, do której został dołączony

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 TKS – IBG Models

1/35 TKS

Polish Light Reconnaissance Tank

IBG Models – 35045

Jeśli ktoś był teraz na czternastej edycji Festiwalu modelarskiego w Bytomiu, to mógł wypraski TKS-a zobaczyć na stoisku IBG. Jeżeli zaś nie był, to o tyle nic straconego, że zgarnąłem je im ze stołu, żeby móc pokazać je tutaj. Ale po kolei. Choć pudełek fizycznie jeszcze nie ma, to wiadomo, jak będą wyglądały. Bo będą wyglądały jak wszystkie inne pudełka IBG, a w pierwszym miocie będą miały jedną z dwóch poniższych ilustracji na froncie:

Idąc dalej, choć blaszka fizycznie już jest, to wiadomo, jak nie będzie wyglądała. Zawierać będzie bowiem nieco więcej detali niż ta poniżej, kryjąca głównie siatki na wloty powietrza

No i wreszcie wypraski. Oczywiście w zestawach będzie ich wybór – w zależności od wersji. Część jest też zmultiplikowana, jak choćby te z gąsienicami. Wiadomo również, że w kolejnych wariantach zmieniać się będą elementy nadbudówki. Jednak to, co już jest, wygląda jak na poniższych fotogramach, przy czym pamiętać należy, że to wciąż próbne egzemplarze, a nie produkcyjne. W paru miejscach znaleźć można zatem drobne nadlewki, które mają być wyeliminowane. Zapraszam więc na szybkie spojrzenie na ramki, a zaraz potem na bardziej szczegółowe omówienie

..czyli jak na potwora tych gabarytów

..mamy całkiem pokaźną górę plastikowych ramek

No ale w końcu to model z wnętrzem. Już w wannie widać zarys jego elementów

..no i ta obecność wnętrza nieco determinuje grubość ścian nadbudówki – muszą być cienkie, wiec całość jest odrobinę wiotka i podatna na zniekształcenia w transporcie. Niebagatelne ma w tym kontekście znaczenie również to, że otwory włazów i wizjerów także są przygotowane do zamontowania w pozycji otwartej lub zamkniętej. Trudno się mówi – wygląda bowiem na to, że poszczególne elementy będą się wzajemnie pozycjonowały i usztywniały. Bardzo ładne są natomiast detale na powierzchni, w tym nitowanie – było nie było charakterystyczne dla pancerza TKS-ów. IBG na szczęście umie w wielodzielne formy suwakowe

 

No i na sucho, bez grama kleju czy nawet taśmy maskującej da się złożyć budę

Układ jezdny. Tutaj jest ciekawie, bo mamy dwa warianty do wyboru. Pierwszy to gąsienice odlane wraz z kołami w jednym kawałku. Ma to swoje niewątpliwe zalety w kontekście stopnia skomplikowania montażu. Ale odbywa się jednak kosztem pewnych uproszczeń, obok których trudno przejść zupełnie obojętnie.

W wariancie drugim koła i gąsienice są już osobnymi elementami. Przy czym koła w zasadzie niewiele się różnią od tych z wersji uproszczonej

Zasadniczą różnicę robią natomiast gąsienice, które składają się z różnej długości pasków…

…oraz pojedynczych ogniwek wielkości mrówek – do nawinięcia na koła napędowe i napinające

W gruncie rzeczy, gąsienice w TKS mają taką konstrukcję, że odlane jako podłużne jednoczęściowe paski byłyby w zupełności podatne na uformowanie ich w odpowiedni kształt. Ale skoro jest jak jest, coś mi mówi, że wariant uproszczony będzie jednak cieszył się dużą popularnością. Której opcji się jednak nie wybierze, same koła i gąsienice to jedynie fragment całkiem rozbudowanego układu jezdnego

Poza układem jezdnym gros detali to elementy wnętrza. Nie znaczy to, że jak we wnętrzu, to słabo widoczne, wiec można poupraszczać. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest zupełnie ładne. Choć oczywiście producent wciąż zostawia pole modelarzom do implementowania dodatków własnych czy manufakturom modelarskim do produkcji waloryzacji. Pewnie ktoś zrobi nowy lepszy silnik – mimo że ten w modelu jest wcale niefujowy. Nie zaskoczą mnie tez fototrawione błotniki. Chociaż nie, w sumie to trochę zaskoczą, bo stanowią istotny element konstrukcyjny, a tego jaką mają grubość za bardzo nie widać. Więc po co wymieniać na blachę?

Oczywiście IBG nie byłoby sobą, gdyby nie wbiło sztyletu w plecy panlechickich współmodelarzy, i to podwójnie, bo haniebna zdrada jest podwójna. Po pierwsze w ramkach znajdziemy reflektory – a te jak wiadomo montowali jedynie plugawi germańscy oprawcy na tekaesach trofiejnych.

…ale jak by tej zniewagi było mało, to reflektory te są odlane w jednym kawałku – a nie jako sferyczny korpus, z doklejaną szybką klosza. Ot taki detal co to niby jest, ale i tak trzeba robić w zasadzie od podstaw

Na koniec wreszcie uzbrojenie. Jak wspominałem na wstępie, w zależności od wersji do zestawu trafiać będzie jedna z ramek – z działkiem 20mm lub Hotchkissem wz.25. I o ile ten ostatni w miniaturze wygląda całkiem nieobrzydliwie

..to jednak lufa 20mm wyje o wymianę na metalową – toczoną. Bo wiecie… hamulec wylotowy i te sprawy

..jeździłbym

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 L-29 Delfin – blacha do Profipack – Eduard

1/48 L-29 Delfin – blacha do Profipack

Eduard – 49870

 

Edek od jakiegoś czasu przygotowuje zestawy blach uzupełniające dla własnych modeli w edycji Profipack. Bo w tychże, jak wiemy, jest zawsze czasem nawet okazała ilość detali fototrawionych. Ale zawsze może być więcej. Z drugiej strony, po co dublować w osobnych setach to, co w modelu już jest – choćby pasy czy tablice przyrządów. I tak właśnie mamy dość okazałą waloryzację spakowanego przez Eduarda AMKowieskiego Delfina. W omawianym komplecie dostajemy dwie blachy – jedną mosiężną, drugą ‘stalową’ –  z kolorowanymi detalami

Większość elementów to typowa drobnica – jakieś detale do szoferki, okleiny boków wnęk podwozia czy kabiny, które ze względów technologicznych w plastiku są zupełnie płaskie. Prócz tego klasyki – klapy, pokrywy podwozia itp. A druk na kolorówkach z tego samego miotu co na blachach dołączanych do modelu, czyli nawet przyzwoity

 

W komplecie są także imitacje paneli, które znajdują się na łączeniu połówek kadłuba – pomijając to, że w plastiku wyglądają tak:

..czyli są umiarkowanie wyraźne, a po sklejeniu i obróbce łączenia znikną. Dlatego ten skłądnik zestawu uwazam za szczególnie istotny

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 L-29 Delfin – Eduard

1/48 L-29 Delfin

Eduard – 8099

Trudno mówić o tym samolocie inaczej niż w kontekście zdrady i hańby – wszak to decyzją plugawych politruków z kremla Delfin wygryzł Srebrną Panią – Krulową samolotów – Iskrę z nieba Układu Warszawskiego. No szczęśliwie nie z całego, bo nad obszarem Panlechii latała dzielnie i po dziś dzień strzeże naszego nieba. Ale nie mówmy tu osprawach bolesnych – zajmijmy się modelem. BO bolesny nie jest. Ale po kolei. Przede wszystkim to wypust AMK. I to w sumie niemłody, bo ma już dobre pól dekady. Ale że AMK ma dystrybucję, jaką ma, to dobre sie stało, ze Edek wziął wypraski jak swoje i spakował w swoje pudełko. Co ciekawe, tak zupełnie jak swoje, bo zazwyczaj konfekcjonując modele innych producentów, dodając własne akcesoria robi specjalną edycję limitowaną. A tu zwykły profipak, zupełnie identyczny jak inne eduardowe profipaki z eduardowym plastikiem w środku. A tu nawet kolor polistyrenu taki jak u czechów, wiec na pierwszy rzut oka wygląda jak ichnie własne. Nowłasnie. Na pierwszy rzyt oka mamy pięc wyprasek z szarego plastiku (ostatnia, z parzystymi detalami zdublowana)

Do tego jest oczywiście ramka z elementami oszklenia, bardzo ładnymi zresztą – przejrzystymi, cieniutkimi. Zupełnie, jak by im to Eduard robił, bo w swoich modelach AMK miewa jednak kłopot z przeźroczystym plastikiem

Z kolei szary plastik bardzo przypomina starsze modele Eduarda. Albo nowsze, opracowywane cyfrowo miniatury ze Special Hobby. Powierzchnie nie są idealnie wypolerowane, ale dość gładkie (pod NMF już jednak trzeba by się przy nich trochę narobić). Linie podziału i panele umiarkowanie znośne. Niezbyt głębokie, niezbyt ostre, ale nie jest to taka kpina, jaką potrafi zaserwować Airfix. Siłą rzeczy w okolicach krawedzi połówek kadłuba wyrazistość owych linii jest mniejsza, ale to akurat można uratować zaopatrując się w uzupełniający zestaw blach, przygotowany przez Eduarda. Ładne są detale wnętrza szoferki, nico mniej finezyjne koła, ale model ogólnie sprawia miłe wrażenie. Aha, nie jest ponitowany (co z resztą widać na obrazkach)

 

Skoro to Profipack, to oczywistą jest obcesowość blaszek fototrawionych. Kolorowanych. Ale zupełnie niezłych – do Yahu startu nie mają, ale jak na standardy Edka są naprawdę ładnie przygotowane. W sumie mamy trzy płytki – większą z detalami przede wszystkim do wnętrza, oraz dwie mniejsze, jednakowe, bo stanowiące waloryzacje foteli pilotów

O tym, że są też maski do oszklenia i kół w zasadzie wspominać nie trzeba, bo to oczywizm

Eduard zaproponował cztery różne malowania – w gruncie rzeczy zupełnie ciekawy to wybór

Oznaczenia i godła dla nich niezbędne wydrukowane są na jednym arkuszu kalkomanii. Przygotowanym w czechach, i naprawdę udanym. Aczkolwiek jakość Cartografu to jednak nie jest

Osobnym tematem są napisy eksploatacyjne. Ich rozmieszczenie zaprezentowane jest aż na dwóch schematach – no prawie jak fantom ma ich naćkane wszędzie..

Natomiast same napisy to kolejne dwa arkusze kalkomanii. Przy czym nie jest tak, że wszystkie te maczki są do nałożenia – poszczególne kolory, czy napisy w poszczególnych językach są przygotowane dla wybranych wersji malowania

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

28mm Jeanne

Jeanne

The Knight

..czyli Joanna d’Arc..

..w swobodnej interpretacji tematu, ale wciąż Joanna. To jedna z wielu figurek z serii Wargamer’s Hot&Dangerous. W drodze losowania ją właśnie wybrałem na swoje pierwsze spotkanie ze skalą 28mm. Umiarkowanie udanego obrazka z pudełka ( tak, nie podobają mi się te boxarty i bez mała wszystkie w konfrontacji z projektem 3D wypadają słabo. A pozostałe groteskowo) nie można było traktować jako podpowiedzi w wyborze kolorków..

..znaczy nie można było planując pomalowanie laleczki jako Joanny d’Arc. Bo pomijając kwestię zbroi, która wedle niektórych podań była bielona, a jednak raczej była metaliczna, to na boxarcie widać sztandar imperium frankijskiego. Tymczasem Joanna – święta kościoła rzymskiego miała swój własny osobisty, temi rencami wypacykowany. I taki właśnie postanowiłem zmalować. Niestety wszystkie fotografie owego sztandaru spłonęły w pożarze biblioteki aleksandryjskiej, zatem jego wygląd pozostaje w sferze domysłów opartych na ikonografii z epoki oraz analizie innych ówczesnych źródeł. Tu polecam całkiem ciekawe opracowanie tematu. Dobra, koniec tego tl’dr. figurka wyszła tak:

..i jeszcze tak poglądowo – dla pokazania rozmiaru jeśli komuś 28mm niewiele mówi

KFS

Permalink
Filed under: GALERIA, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

28mm Wargamer’s Hot & Dangerous

28mm Wargamer’s Hot & Dangerous

 

W maju ubiegłego roku pojawiło się kickstarterowe przedsięwzięcie oferujące kolekcję laleczek w uniformach, w dwóch rozmiarach – 54mm i 28. To znaczy najpierw wystartowało na fejsbuku. Żeby nie było wątpliwości, że to przedsięwzięcie polskie, zaczęło się od jakichś dąsów o prawa autorskie i podbieranie pomysłów. Mniejsza o to kto komu i czy falktycznie – pomysł mimo to toczył się dalej a gdy ostatecznie trafił na kickstartera twórcy w wyznaczonym czasie zebrali bez mała cztery razy więcej niż zaplanowali. Sukces nieco ich przygniótł, bo choć w założeniu wysyłki gotowych miniatur miały rozpocząć się we wrześniu, to wszystko przeciągnęło się aż do stycznia. A ja swoje zamówienie dostałem w marcu. Czy warto było czekać? Uniknę odpowiedzi na to pytanie – pokażę za to po kolei figurki, które trafiły na moją półkę wstydu. Co jakiś czas będę wrzucał kolejne pozycje uzupełniając ten wątek. Zacznijmy zatem od figurki z numerem pierwszym

Oleńka

The Winged Hussar

HD-28-01

Wszystkie figurki spakowane są w zgrabne i zupełnie estetyczne kartonowe pudełka. Front zdobi kontrowersyjnej jakości grafika (obrazki owe były inspiracją i pierwotną informacją na temat wyglądu poszczególnych postaci – na szczęście w większości przypadków ich podobieństwo do finalnego produktu jest symboliczne)

Jak wygląda zatem produkt finalny zobaczyć możemy na renderach umieszczonych na rewersie opakowania

Zatem jak widać z cokolwiek kiczowatego obrazka projektant 3D potrafił zrobić zupełnie udaną postać. Generalnie, w większości przypadków tak właśnie jest. A w pozostałych różnica między przeciętnym obrazkiem a cyfrowym projektem jest kolosalna. Figurki 28mm wyprodukowano z białego metalu. Wewnątrz opakowania w strunówce zabezpieczonej folią bąbelkową znajdziemy zatem garść elementów. Słownie – cztery

Jest też podstawka – bo jakaś być powinna, ale tutaj więcej niż skromna. Ot metalowy krążek z nierówną fakturą przypominającą nic

Projekt jak wspominałem całkiem udany, wydruk już odrobinę mniej, bo nie wszystkie detale są tak ostre, jak można by tego oczekiwać. Przy czym nie wykluczam, że cześć z nich straciła na wyrazistości podczas przygotowywania do zaformowania – szlifowania smug po druku. Bo tych ostatnich tu w zasadzie nie da się dostrzec. Trochę artefaktów jest w paru miejscach na płaszczu oraz na pierzastym skrzydle husarskim

Odlane jest to porządnie, choć umieszczenie cięcia formy na skraju twarzy to był mało udany pomysł. Szczególnie, że owa twarz nie ma zbyt ostrych rysów, co już samo w sobie malowania nie ułatwi. A tu jeszcze szlifować granicę trzeba będzie. Na szczęście na profilu mniej eksponowanym. No i niestety w moim egzemplarzu ostroga, którą postać chwyta lewą dłonią jest bezkształtnym glutem. Całkiem ładne jest wspomniane husarskie skrzydło – o ile na boxarcie wygląda jak oskubany kogut, to w figurce wszystko jest już prawilnie. Z resztą w ogóle ta postać, jak i pozostałe są dość solidne merytorycznie (na tyle, na ile umiem to ocenić). Choć to przecież tylko pinapy ku uciesze oczu. No wiec skrzydło jest takie, jakie być powinno, choć będzie sporo roboty z oczyszczeniem odlewu. Nie, że nadlewki jakiś kolosalne, ale konstrukcja jest filigranowa i zwykłe pomizianie papierem ściernym czy wełną stalową nie załatwi sprawy

Osobnymi elementami są szabla oraz lewy but.

Podsumowując – od strony projektowej całość moim zdaniem zupełnie udana. Nieco gorzej wypada to od strony technologicznej. Wydruk pozostawiał troche do życzenia (i oglądając pozostałe figurki stawiam na niedoinwestowanie tego etapu) a odlew ma drobne mankamenty. Drobne, jednak upierdliwe. 

Następna w kolejce jest

Lagerta

The Shieldmaiden

HD-28-02

..a w zasadzie dwie Lagerty, bo w odpowiedzi na dyskyusje osób wspierających przedsięwzięcie twórcy postanowili zrobić jej drugą wersję, limitowaną – dla kikstarterowców

Boxarty jak widać są jednakowe, ale nie znaczy, że jednakowe są również figurki – co widać już na renderach widocznych na rewersie opakowań

..no i obydwie figurki różnią się nie tylko detalami, ale również całą konstrukcją

No ale po kolei. Pierwsza edycja Lagerty to pięć elementów

..oraz skromna podstawka

Projekt udany, wydruk mniej. Detale zbroi mają mydlane szczegóły, co niespecjalnie przysłuży się na etapie malowania. Na płaszczu z kolei widoczne są warstwy druku. I o ile można przyjąć, że będą udawały fakturę tkaniny, to na samym dole jest wyraźne przesunięcie paru warstw, widoczne niestety po obydwu stronach.

‘Nowa lepsza’ Lagerta jest bardziej zdobna – ma bardziej wybujały płaszcz, mięsisty, z frędzlami i mniej subtelnym ornamentem. Jest też bardziej pinapowa, bo pozbawiona spodni. Wzór najwyraźniej został dość sumiennie wyczyszczony z artefaktów druku, bo z twarzy zniknęły detale, a włosy są pozbawione w wielu miejscach faktury. Pozostałe detale też nie oszałamiają wyrazistością. Tarczę też określiłbym mianem bardziej topornej, w porównaniu z edycją pierwszą. Szczególnie faktura drewna ociera się o groteskę

 

 

 

Hedwig

From the Afrika Korps

HD-28-03

..czyli jak zwykle, na froncie co autor miał na myśli, a na rewersie opakowania jak to uratował projektant

I jak widać, ponieważ figurka sama w sobie jest mało wybujała, twórcy zdecydowali się dołożyć różne drobiazgi na podstawkę. Nie jest to już zatem metalowy krążek z bliżej niezidentyfikowaną fakturą. To znaczy krążek też jest, ale prócz tego mamy tygrysiątko oraz parę sztuk wielkokalibrowej amunicji

Figurka zaprojektowana fajnie, wydrukowana prawie dobrze, odlana nienagannie. Jedynie w paru miejscach dostrzec można subtelne artefakty wydruku, ale w takich, gdzie delikatne pomizianie wełną stalową rozwiąże problem bez szkód dla detali. W zasadzie jedyne co jest mniej fajne, to plaster opatrunkowy na nodze. Widoczny na boxarcie, na renderach już nie, a na odlewie wygląda jak jego skaza..

Potem jest wspomniana mała koszka. Projektant chyba próbował nadać powierzchniom jakaś fakturę futra czy co, ale nie wygląda to jak faktura futra tylko jak niewiadomoco. Ale nie szkodzi, tu i tak malowanie będzie najważniejsze.

 

..i na koniec pociski. Nieco skandalicznej jakości, bo warstwy druku zlewają się z niezbyt wyraźnie zaznaczonymi detalami, a do tego w przekroju są one niespecjalnie okrągłe.

Tutaj jednak ratunku szukać trzeba będzie w ofercie RB model – choć akurat acht koma aht w skali 1/48 nie mają, a to mogłoby zapewne najlepiej pasować na zamiennik. Jak coś dobiorę, to dam znać

 

Ciąg dalszy nastąpi..

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 KHD A3000 WWII German Truck – ICM

1/35 KHD A3000

WWII German Truck

ICM – 35454

NIe jest to w stu procentach nowy model. Ba, nie jest nawet w połowie nowy, bo nowa to jest w nim jedna wypraska. Pierwsze wydanie KHD3000 pojawiło się bowiem na rynku już trzy lata temu. Potem, w międzyczasie ICM zaproponował też wersję półgąsienicową tej ciężarówki. A teraz wreszcie pojawiła się odmiana z napędem na cztery łapy. Zatem, pierwsze cztery wypraski są już znane, a nowe elementy zawarte są w całkiem okazałych rozmiarów ramce piątej

Jest też oczywiście ramka z elementami przeźroczystymi. Nic wyszukanego, ale i to niektórzy potrafią spartaczyć. Tu jednak szybki są na najwyższym poziomie – przejrzyste, cienkie

Niestety opony są z gumy. Niestety, bo to rozwiązanie niepraktyczne, dodatkowo ryzykowne, bo czasem guma wchodzi w niefajną reakcję z polistyrenem i go topi.

Gumowe opony to niewątpliwie artefakt czasów słusznie minionych, w których modele pojazdów miały koła na metalowych ośkach itd. Dzisiaj można jeszcze usprawiedliwiać użycie tego materiału potrzebą zrobienia wyszukanego bieżnika. Sęk w tym, że ten tu do wyszukanych nie należy. To znaczy miał być, ale wyszło jak wyszło

Ale w sumie to jedyne niedociągnięcie w tym modelu. Jedyne poważniejsze. Bo można by ponarzekać na mało wyrazistą fakturę drewna na elementach paki, toporne siedzisko w szoferce czy nieco zbyt grubo ciosane detale na masce (przetłoczenia, zapinki, zawiasy). Choć na przykłąd grill z logiem producenta wygląda ładnie. Delikatne są też detale, wnętrze choć niezbyt eksponowane nie jest potraktowane po macoszemu. Stelaż plandeki dość delikatny, co jednak może być tyleż zaletą, co wadą. A samej plandeki nie ma.

Kalkomania załączona do zestawy jest apoteozą minimalizmu. Same najpotrzebniejsze rzeczy – zegary na tablicę przyrządów, napisy eksploatacyjne, dwa komplety rejestracji. Żadnych oznaczeń taktycznych, żadnych godeł. Za to wydrukowane bardzo ładnie

..co za tym idzie, wybór malowań pudełkowych też nie onieśmiela – producent proponuje pojazd w malowaniu ciemnoszarym oraz piaskowym.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/72 CASA C-212-100 “Portuguese Tail Arts” – Special Hobby

1/72 CASA C-212-100 “Portuguese Tail Arts”

Special Hobby – SH72376

CASA w miniaturze jest już z nami od ubiegłego roku, ale zupełnie niedawno Special Hobby puściło limitowaną edycję z ładnymi obrazkami na ogonie. Nawiasem mówiąc, nie wiem, na czym ta limitowaność polega, bo jak pokazywali ile mają kalkomanii wydrukowanych to wyglądało, jakby w każdym portugalskim domu na telewizorze miał stanąć model z tymi tail artami. No właśnie, bo one są główną atrakcją tej edycji. Dostajemy zatem zaledwie dwa malowania. A raczej jedno malowanie, ale dwa różne zestawy grafik na stateczniku

A do tego wydrukowane przez Cartograf kalkomanie. Na jednym arkuszu znajdują się obrazki na statecznik

 

No i jak to Cartograf – wydrukowane bardzo ładnie. Można oczywiście narzekać, że landszaft ze słoniem taki mniej udany, ale takie są FAKTY W SKALI

Na osobnym arkuszu znajduje się wszelaka drobnica, w tym głównie napisy eksploatacyjne, a obok nich również zegary na tablicę przyrządów

No to teraz plastik. Sporo tego, ale i sam samolot niemały. Pięć wyprasek z szarego polistyrenu i dwie z elementami przeźroczystymi. Przy czym, jak widać, wiele elementów jest nieprzydatnych w tym modelu. Zaznaczyć jednak trzeba, że część z nich została usunięta przez producenta. Piszę o tym, bo widziałem już złorzeczenia, że w materiałach promocyjnych pokazywali kompletne wypraski, a do pudełek pakują pocięte i w ogóle to zdrada i nóż w plecy

Szkiełka wybornej jakości – delikatne, przejrzyste, prawie nie soczewkują, mimo że nie są płaskie, a wręcz przeciwnie

Zresztą w ogóle w detalach ten model jest bardzo ładny. Widać, że nowoczesność wkroczyła na dobre do krainy szortranów

Na tym tle rozczarowują nieco fotele – a było, nie było, to dość eksponowany element wnętrza

A skoro o wnętrzu mowa, to jest szoferka – uproszczona, ale daje radę. Natomiast przedział ładunkowy jest pusty i jedyne, co można w nim znaleźć, to ślady po wypychaczach

Z zewnątrz model wygląda jakby miał dwóch ojców. I niekoniecznie dlatego, że jest sukcesem. Otóż kadłub ma nieładne linie podziału – takie erfiksowe, niezbyt głębokie i z obłymi krawędziami. Pewnie trzeba by je pogłębić. Choć pomóc może już przeszlifowanie powierzchni papierem ściernym. Gdyż przeszlifować też wypada, bo jest skórka pomarańczowa

Tymczasem płat jest pod tym względem zupełnie udany. Może nie są to linie najcieńsze, jakie widziałem, ale nie oślepiają

Podobnie dużo lepiej jest na przygotowanych osobno fragmentach kadłuba

Ładne są też powierzchnie sterowe. Przy czym daje się dostrzec tutaj pewna niekonsekwencja – bo są one osobno, ale na przykład lotki w płacie są już na stałe

Skoro o lotkach mowa, to ich popychacze zostały przygotowane w formie blaszek fototrawionych. Bo w zestawie jest maleńka blaszka, przy czym z niewiadomych przyczyn prócz owych popychaczy czy wycieraczek przedniej szyby nie zawiera tak oczywistego detalu jak pasy foteli pilotów

Z żywicy z kolei odlanych jest kilka drobiazgów na poszycie płatowca. I znowu smuci brak – tym razem fotela z pasami odlanego w jednym kawałku, jak robi to siostrzane CMK

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 Tommy & lazy donkey – Royal Model

1/35 Tommy & lazy donkey

Royal Model – #790

Już parę lat temu grzebiąc w internatach w poszukiwaniu inspiracji trafiłem na taki obrazek:

Fotogram jak kadr ze slapstikowej komedii, idealny też jako temat na niewielką winietę. Zatem przymierzałem się jak kura do szczania do niego, aż tu nagle pojawiła się nowość w ofercie Royal Model. Widać Roberto Reale przeglądał te same kwity co ja. Nieważne, ważne że jest i w sumie cieszy. W nad wyraz niewielkim opakowaniu kryje się całkiem spora liczba elementów żywicznych oraz maleńka blaszka fototrawiona

Prócz tego jest oczywiście instrukcja montażu – czarnobiała, zupełnie czytelna i taka bliższa modelem wielkoseryjnym, niż żywicom, gdzie w tych ostatnich budowę prezentują zdjęcia a nie rysunki

No ale tu łatwo było tak instrukcję przygotować, bo to po prostu rendery projektu. Bo owszem – wzór powstał cyfrowo i został wydrukowany. Jedno i drugie na najwyższym poziomie (i co warto podkreślić nie popsute zbytnio na etapie odlewania). Zacznijmy zatem od postaci Tommiego. Dość statyczna to figurka, ale z zupełnie naturalnie zaznaczonymi fałdami na ciuchach oraz świetnymi detalami

Tu i ówdzie widać nieznaczne przesunięcia formy, ale wszystko nadal na poziomie akceptowalnym. No takie są uroki żywicy i tyle. Niebrzydka jest główka z psią miską na szczycie

..a miłym akcentem są dwa prawe ramiona do wyboru, różniące się ułożeniem dłoni

Nawiasem mówiąc – ody otworzyłem opakowanie okazało się, ze tułów figurki jest uszkodzony. Ot ktoś przeoczył, że wewnątrz jednej z goleni kryje się bąbel powietrza. Element był zatem tak delikatny, że w transporcie się ułamał (szit hapenz)

 

Sprawę zgłosiłem do producenta. W odpowiedzi dostałem miłego maila przepraszającego za kłopot, a niespełna tydzień później przyszła przesyłka z nowym elementem

..tak wspominam o tym, bo porządny serwis to niby normalna sprawa. Ale u innego producenta z włoch przy reklamacji najpierw czekałem dwa miesiące na przesyłkę (choć zapewniał, że wrzucił list do skrzynki, i pamiętał wszystko: że znaczek był z Belwederem, a jak wrzucał list do skrzynki, to przechodził tatuś Halinki, i jeden oficer też wrzucał; wysoki – wysoki – taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał..), a jak w końcu dotarła, to się okazało, że dostałem ponownie takiego samego bubla. Ale nie tu – w Royal Model nie są uparci jak ten osioł i bez wątpienia stoją frontem do klienta. #takichludzinamtrzeba. Wracając do omawianego tu zestawu.. Osioł. No jaki jest osioł każdy widzi

A jaki jest wóz również każdy może zobaczyć:

Osobiście wolałbym bardziej uwydatnioną fakturę drewna na deskach, ale zasadniczo detale, te które są, są udane. Zresztą zbyt wielu szczegółów tu nie ma. Jedyny filigranowy element to ozdobna listwa w formie blaszki fototrawionej

Szkoda tylko trochę, że w komplecie nie ma choćby symbolicznego ładunku na wóz. Nie umniejsza to jednak całości.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/72 Delta 1D/E “US Transport Plane – Late” – Special Hobby

1/72 Delta 1D/E “US Transport Plane – Late”
Special Hobby – SH72329

Czeski producent znany jest z tego, że z jednej strony ciągle rozwija swoją ofertę o nowe modele w coraz lepszej jakości (jak w przypadku P40), a z drugiej lubi czasem sięgnąć do klasyki technologii short-run. I z tym ostatnim mamy do czynienia w przypadku modelu małego samolotu pasażersko-transportowego Northrop Delta. Inna sprawa, że temat ten jest na tyle niszowy i egzotyczny, iż w pełni zrozumiałe jest, że Special Hobby nie inwestowało w niego jakichś przesadnie wielkich sił i środków. Zresztą pierwotnie model był wydany pod logiem Azur-Frrom i po kolejnych przetasowaniach właścicielskich w kociołku z etykietą “czeski szortran” trafił do oferty SH.

Pudełka czeskiego producenta od pewnego czasu zdobią całkiem estetyczne “oldschoolowe” grafiki. Czasami jest ono jednak odrobinę za duże w stosunku do zawartości i z takim przypadkiem mamy tutaj do czynienia. Niemniej karton jest na tyle solidny, że jeżeli nikt po paczce skakał nie będzie, to nic złego zawartości nie powinno się stać.

Minusem opakowania jest woreczek z elementami przezroczystymi, który w żaden sposób nie chroni ich przed uszkodzeniem w związku z tym, że fruwają luzem po pudełku. No i w moim przypadku oszklenie kabiny pilotów zostało odłamane od ramki. Na szczęście bez konsekwencji dla samego elementu. A skoro już przy szkiełkach jesteśmy to jak często u Czechów bywa są one dobrej jakości. Przejrzyste i bez zniekształceń. W części gdzie powinny zostać zamalowane są zmatowione, by farba lepiej się ich trzymała.

Reszta zawartości pudełka to cztery wypraski z szarego polistyrenu, instrukcja i arkusz kalkomanii pozwalający na wykonanie jednego z trzech wariantów malowania. I to tyle, bo w tym modelu producent poskąpił jakichkolwiek dodatków multimedialnych.

Ramki prezentują się następująco:

Jeżeli chodzi o detale to jest i dobrze i źle. Ślady po wypychaczach ukryto w niewidocznych miejscach (do usunięcia są w zasadzie tylko te w kabinie pasażerskiej), brak też jakichś wielkich wad tworzywa. Gdzieniegdzie pojawiają się drobne nadlewki oraz szwy po formach, ale bardzo łatwe do usunięcia. A jak to się prezentuje z udziałem największego wroga modelarstwa, czyli makro?

Wnętrze na ten przykład jest potraktowane bardzo po macoszemu. Część pasażerska to kwintesencja umowności – dostajemy jedynie podłogę i fotele pasażerów. Po prawdzie jednak przez mini-okienka wnętrza nie będzie widać prawie w ogóle.

Niepokój budzi natomiast mocowanie kół. Po pierwsze golenie są wykonane jako bardzo cienkie elementy w kształcie literki Y, pozbawione jakichkolwiek szczegółów. Wyglądają cherlawie i moje obawy budzi również ich wytrzymałość. Osobnym tematem jest absolutny brak innych detali instalacji podwozia. O ile wybierzemy wariant samolotu z długimi owiewkami kół i nie postawimy modelu na lusterku temat nie istnieje. Gorzej jeżeli będziemy chcieli zrobić samolot z usuniętymi dolnymi elementami kapci i wyeksponować podwozie. Wtedy czeka nas praca własna i kombinowanie. Koła natomiast są. Tyle dobrego można o nich powiedzieć. Podwozie to zdecydowanie najsłabszy fragment modelu.

Trochę lepiej jest z silnikiem i śmigłem. Nie jest to najlepsza imitacja napędu gwiazdowego, ale nie jest też najgorsza. Nie da się jednak ukryć, że trochę pracy będzie wymagał. Śmigło (w dwóch wariantach) można pozostawić bez modyfikacji – uroku nie doda, ale i modelu nie oszpeci.

Kadłub i skrzydła w tym samolocie były bogato nitowane, czego model nie oddaje w najmniejszym nawet stopniu. Tutaj również mamy pole do popisu. Natomiast linie podziałowe są całkiem znośne. Mogłyby być bardziej finezyjne, ale nie są to rowy znane z modeli pewnego producenta z Wysp Brytyjskich, a konkretnie z Bombaju. Czasami wręcz zanikają. Na osłonie silnika zniknęły prawie zupełnie.

Instrukcja w modelach Special Hobby to zawsze mocny punkt. Czytelna z jasnymi instrukcjami oraz dymkami informującymi na jaki kolor malować konkretne elementy. Tutaj trudno się do czegoś przyczepić.

Do wyboru dostajemy trzy malowania z czego dwa łaciate i jedno w kolorze aluminium. Każdy więc znajdzie coś dla siebie. Ponieważ Delt wyprodukowano raptem kilkanaście sztuk każdy z profili został uzupełniony o mini rys historyczny prezentowanego egzemplarza.

Kalkomania wyprodukowana została przez czeski Aviprint i sprawia dobre wrażenie. Tyle mogę o niej powiedzieć, bo nigdy nie pracowałem z nalepkami tego producenta. Na pierwszy rzut oka nie wróżę jakichś przykrych niespodzianek.

Podsumowując: temat bardzo niszowy, podobnie jak szortranowe wykonanie. Na pewno jest to pozycja dla miłośników lotniczych “rarities” i ślepych uliczek historii awiacji. Model dla koneserów.

 

Radek ‘Panzer’ Rzeszoratski

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/72 Me-109B,C,D and E Mainwheels – Barracuda Studios

1/72 Me-109B,C,D and E Mainwheels

Barracuda Cast

Barracuda Studios – BR72091

Kiedy w moje ręce trafił Messerschmitt 209 ze Special Hobby zauroczył mnie. Może nie do końca jako model, bo choć z tych lepszych to jednak jest szortran. Niemniej jednak postanowiłem się oszukiwać, że kiedyś go zbuduję. A tymczasem rozpocząłem poszukiwania jakichś pasujących dodatków. Bo nie spodziewam się wysypu aftermarketów przeznaczonych specjalnie do tego modelu. Na pierwszy (i jak dotychczas jedyny) ogień poszły koła. Pasujące do tej miniatury znalazłem w ofercie Barracuda Cast. Pasujące, bo formalnie dedykowane miniaturom stodziewiątek. W skromnym opakowaniu znajdziemy zatem kostkę wlewową na której posadzone są dwa kółka

Z bliska prezentują się bardzo dobrze. Delikatne ugięcie opon, ostre filigranowe detale. Odlew sam w sobie wysokiej jakosci

..i choć te plastikowe z modelu nie odstręczały, to jednak różnica w jakości jest niebagatelna

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 Fw 190D-9 – Eduard

1/48 Fw 190D-9

Eduard – 8184

Eduard najwyraźniej czyści magazyny z długich fok. W sumie nie dziwne, bo prędzej czy później pojawi się nowa edycja. Ale jakoś w ubiegłym roku pożenili dorę Revlowi. A potem zrobili psikusa i sami wznowili ten model. Bo to jednak wznowienie, a nie kolejna edycja, na przykład z nowymi malowaniami. A model ma już blisko dekadę. Wtedy był oszałamiający i na pierwszy rzut oka buł na głowę istniejące na rynku trimastery (i wszystkie ich konfekcje późniejsze) oraz tamkę. Dziś oszałamia już mniej, bo o ile wciąż jest w sumie ładny, to znane są też jego wady – podobnie jak w antonie – za gruby ogon, w dodatki z niewłaściwym obrysem (tu pojawiły się na rynku aftermarkety, a co wytrwalsi przeszczepiali ogon z modeli Trimastera – pasował całkiem nie najgorzej), komplikujące montaż pootwierane panele (choć mniej niż w wersjach A). I różne pomniejsze błędy merytoryczne. Na pochwałę zasługiwała dośc szczegółowa ściana ogniowa i tył silnika – bo co prawda niespecjalnie widoczne przez otwór w suficie wnęki podwozia, to jednak widoczna, a pustka w tym miejscu była bolączką miniatur innych producentów. Dobra, to teraz zdjęcia – Model to aż sześć wyprasek

Oszklenie bardzo ładne i klarowne

Bo generalnie ten model z bliska wygląda ładnie. Trochę nitów, dość delikatne linie podziału. Trochę mniej udane imitacje zawiasów przy niektórych inspekcjach, a i nie zawsze owe inspekcje zaznaczone z odpowiednią subtelnością. Ale tak czy siak, w sumie to wciąż  się broni z perspektywy detali. No nie licząc wydechu, ale tu wiadomo – niemal zawsze jest pole dla producentów dodatków

Ponieważ mamy do czynienia z zestawem profipack, to w zestawie jest też blaszka. Kolorowana, a wiadomo jak to z tymi kolorowanymi blaszkami u Eduarda jest. Choć tutaj akurat jedna z lepszych

..jak widać, same zegary wydrukowane ładnie; gorzej z kolorem podkładowym, bo tu już widać raster, a i sam odcień dość kontrowersyjny. Ale same zegary to można wziąć z kalkomanii

Ano właśnie – kalkomania – drukowana przez czechów, na zupełnie przyzwoitym poziomie. Tak wszelakie napisy eksploatacyjne, jak i oznaczenia

Załączone nalepki pozwalają na wykończenie modelu w jednym z sześciu malowań

A skoro o malowaniu owa, to oczywiście jest też maska, zabezpieczająca na jego czas elementy oszklenia

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 T-60 (Late Series, Screened) – Gorky Automobile Plant – MiniArt

1/35 Soviet Light Tank T-60 (Late Series, Screened) – Gorky Automobile Plant

with Interior

MiniArt – 35232

Zupełnie niedawno dp Miniartowej rodziny tesześćdziesiątek dołączyła kolejna miniatura. Tym razem przedstawia późną wersję tego lekkiego czołgu, charakterystyczną ze względu na dodane tu i ówdzie dopancerzenie. I w sumie jest to mieszanka wyprasek dość zbliżona do tego, co znajdziemy w pudełku z wytworem fabryki numer 264. Acz własnie ramki z detalami dopancerzenia, w tym wieża są nowe. Tu w zestawie są też dwa rodzaje kół nośnych – pełne i szprychowe. A wszystko prezentuje się tak

A

Ab

Ba

Bc

Ca x3

Cb x2

Cf x11

Ce x3

Ci x4

Ch x2

Dc

Da

Db

Dg

Ea

Ei

Ej

Fc

Blaszka M-50

W zestawie otrzymujemy cztery propozycje malowania

..arkusz kalkomanii zatem nie oszałamia przepychem

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/700 Markgraf – ICM

1/700 Markgraf – WWI German Battleship

(full hull & waterline)

ICM – S017

Teoretycznie to model nowy, ale tak na prawdę nowe to jest pudełko i instrukcja. Bo jeżeli chodzi o wypraski to jest to kolejna reedycja modelu, który już opisywałem jakiś czas temu – Großer Kurfürst. Po prostu wykorzystuje sie kilka innych detali, niż w tamtej miniaturze, a kilka innych się pomija

Dla przypomnienia – wypraski prezentują się następująco:

Z czerwonego polistyrenu odlane jest dno, a dla tych, którzy nie boją się robić imitacji wody, zaślepka kadłuba na jej wysokości

W komplecie jest też wtryśnięta z czarnego plastiku podstawka pod model z kompletnym kadłubem

..a do tej podstawki przygotowane są dwie naklejki z nazwą okrętu – i to kolejny drobiazg, który odróżnia tę edycję od pozostałych

..bo kalkomania dołączona do zestawu jest już zunifikowana dla wszystkich kajzerowskich łódek

Na konice jeszcze rzut oka na detale z bliska. Są zupełnie ładne. Może nie tak imponujące jak w miniaturach FlyHawka, ale też nie są daleko w tyle. Powiedziałbym, że nie tyle są mniej filigranowe, co jest ich po prostu mniej

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 Lights and security – HD Models

1/35 Lights and security

HD Models – HDMD35021

HD models  przygotowuje i sprzedaje różne akcesoria do winiet i dioram w formie wydruków 3D (nie jak zwykli robić to inni, czyli żywicznych kopii wydrukowanych wzorów). Z rezultatem różnym – raz lepszym, raz gorszym, ale nie będę wałkował po raz kolejny co sądze na temat tego pomysłu – polecam zlinkowane recenzje. Wracaj ac do omawianego tutaj zestawu – zawiera on ciekawy, choć może trochę przypadkowy wybór detali, nazwijmy to industrialnych – elementy oświetlenia i systemu alarmowego – kamerę, szczekaczkę

Szczególnie rozbudowane są przemysłowe lampy – osobno są oprawy, osobno żarówki, osobno klosze a nawet siatkowe osłony

Detale są niewielkie, zatem zastosować można było druk nieco wyższej jakości. Oznacza to, ze wyglądają zupełnie udanie. A siatki chroniące klosze lamp są bezkonkurencyjne, w sumie

..czyli w sam raz na winietę z zapleczem biedry, na przykład..

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 Pushchair & tricycle – Royal Model

1/35 Pushchair & tricycle

Royal Model – #731

Obok opisywanego tutaj niedawno kompletu butów to kolejny zestaw do robienia bałaganu na winietach czy dioramach. Ewentualnie do robienia sielskich scenek, choć boxart sugeruje raczej jakieś klimaty POSTAPO. Tudzież postsowieto. No jak by nie było – niewielkie pudełeczko kryje całkiem okazałych rozmiarów blaszkę fototrawioną oraz garść żywicznych odlewów

Szybka analiza instrukcji montażu pozwala stwierdzić, że trójkołowy rowerek składa się niemal wyłącznie z blachy – żywiczne jest tylko siodełko i kierownica. Pozostałe żywice to już elementy dużego oldskulowego wózka dziecięcego.

Jak widać, z blachy zrobione są również całe koła, wraz z oponami, choć niektórzy te ostatnie pewnie woleliby je widzieć w formie żywicznych odlewów. Poza tym elementy metalowe nie budzą zastrzeżeń, zarówno co do jakości jak i wyboru materiału do przedstawienia faktów w skali

Zastrzeżeń nie budzi również żywica. Wzory były wydrukowane na najwyższym poziomie i na takim samym zostały powielone z żywicy. Choć trudno tu mówić o jakimś przesadnym wyrafinowaniu.

..co nie znaczy, że całość jest toporna. wręcz przeciwnie. Wykończone jest nawet wnętrze wózka

Miłym dodatkiem są dwa alternatywne komplety posłania. Jedno równiutko ułożone, do wetknięcia w wózek prawilnie stojący. Drugie – wypadnięte – takie jak na obrazku z okładki. O figurkę bachora (wypadniętego tudzież nie) trzeba już zatroszczyć się we własnym zakresie..

 

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 U.S. Horsemen – MiniArt

1/35 U.S. Horsemen

Normandy 1944

MiniArt – 35151

Zawsze podkreślałem, że MiniArt jest mocno niedoceniany w temacie figurek – bo co prawda w detalach szału nie było, łby kwalifikowały się do wymiany, to jednak pozy i ogólna rzeźba, w tym fałdy były konkurencyjne dla dobrych żywic, a nie wtrysków. A z czasem owe detale zaczęły się poprawiać, twarze też nabrały przyzwoitego wyglądu. Tak więc kolejne nowe zestawy powoli są coraz lepsze – i dość udane, jak choćby ten ze zmelanżowanymi sowietami. Dlatego bez obaw o jakość otworzyłem pudełko z kowbojami z Normandii. I się zawiodłem. Zdaje sobie sprawę, że po prezentowanym ostatnio zestawie figurek z ICM poprzeczka jest zawieszona niezwykle wysoko, ale tu jak na MiniArt jest mocno, ale to mocno przeciętnie. Zatem mamy dwa koniki, dwóch jeźdźców. Na każdy komplet wychodzą trzy ramki, bo ta trzecia to detale ekwipunku, siodła itd.

No i z bliska wygląda to tak sobie. O ile jeszcze na koniach można zaakceptować to, ze powierzchnie nie są ładnie wyprowadzone, to jednak detale figurek rzeźbione w mydle rzucają się w oczy. Sakwy i inne duperele jeszcze całkiem całkiem, ale w to jak wyglądają strzemiona na przykłąd to nie wierzę.. No cały rząd to taka trochę kpina (nomen omen)

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

54mm Antianeira – Archelaos Miniatures

54mm Antianeira

Commander of Amazons

Archelaos Miniatures – 54001

 

Figurki rzeźbione przez Macieja Pomianowskiego oglądać można było na licznych konkursach i wystawach modelarskich. Ulepił ich też trochę dla różnych producentów, ale w ubiegłym roku postanowił odpalić swoją własną markę – Archelaos Miniatures. A na debiut wybrał figurkę Amazonki. W zasadzie to nawet kierowniczki Amazonek. Przy czym jak widać na boxarcie, nie ma tu szczucia cycem – autor postawił nie na chwytliwy negliż i zbroje rodem z gry wideo, tylko na wierność kwitom. No może nie tyle kwitom, co ceramice, bo jeśli chodzi o starożytność, to greckie wazy i obrazki na nich są doskonałą dokumentacją. Zatem solidne kartonowe pudełko kryje strunówkę z żywicznymi odlewami

Postać nie jest przesadnie dynamiczna, ale jakąśtam ekspresję da się dostrzec. Choć silniej podkreślony kontrapost by nie zaszkodził

Nieco mniej fajnie jest w temacie tarczy. Wewnętrzna strona ma umiarkowanie ładną imitację drewna

Z kolei ornament na zewnętrznej stronie byłby nawet fajny, gdyby nie wyraźnie widoczne ślady po narzędziu, którym był rzeźbiony. Zresztą w ogóle miejscami powierzchnie czy detale są ‘niedopieszczone’  – ślady po narzędziu o ile sprawdzają się często w rzeźbach aspirujących do bycia sztuką, to w figurkach, poza pewnymi specyficznymi przypadkami nie specjalnie się sprawdzają. Bo na pewno nie ułatwiają malowania. 

No ale są też drobiazgi już znacznie lepiej wyglądające – choćby bogate zdobienie pochwy miecza

W komplecie jest tez imitacja zawiniętego w pokrowiec łuku i kołczanu – technicznie nie jest on przeznaczony do montażu do figurki, ale w zasadzie może się przydać jako element winiety czy podstawki

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 British Infantry in Gas Masks (1917) – ICM

1/35 British Infantry in Gas Masks

(1917)

ICM – 35703

 

Dotychczas opakowania ludzików z ICM nie do końca licowały z zawartością. Bo wiele można o nich powiedzieć – to znaczy o obrazkach, ale nie że krzyczą CHCIJMNIE! A chcieć je warto, bo ten ukraiński producent, trochę po cichu zaczął robić najlepsze chyba z dostępnych na rynku figurki żołnierzyków  1/35. Ostatnio w końcu zaczął dbać nieco bardziej o wygląd pudełek z figurkami, ale znowuż – zauważyłem, że więcej ekscytacji w internetach wzbudziły błędy i nieścisłości w obrazku, niż zawartość pudełka. A to poważny błąd, bo wewnątrz tego pudełka są rzeczy przepiękne. A zatem mamy trzy wypraski

Czyli po kolei – pierwsza to główne elementy postaci i podstawowy ekwipunek. Świetne w ogóle i w szczególe – fałdy, detale – tu projektanci wycisnęli niemal wszystko, co z wtrysku do dwudzielnych form da się wyciągnąć.

Buźki też są fajne..

..ale jak ktoś nie lubi albo nie umie ich malować, to w zestawie jest mała wypraska zawierająca głowy odziane w maski przeciwgazowe. W związku z tym są też alternatywne torby na owe maski, z wystającym z nich przewodem do pochłaniacza

No i wreszcie ramka trzecia – z bronią, ekwipunkiem, ładownio cami i innymi drobiazgami. Wyposażeniem, które nie jest ilościowo i tematycznie ograniczone by pasować do tego konkretnego zestawu figurek – jest to dość uniwersalny wybór wszystkiego. NIe licząc psich misek, których jest akurat tyle, ile figurek, czyli cztery A jakość? Taka jak na zdjęciach:

Montaż i malowanie owego ekwipunku opisany jest na osobnej wkładce

..a na osobnym arkuszu montaż i malowanie samych figurek. Taki w starym obrzydliwym stylu ICM.

..i żałuję, że w przewidywalnej przyszłości nie będę miał do czego ich wykorzystać.. Podobnie z resztą jak bliźniaczego kompletu z kajzerowskimi bojcami.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/35 Assorted shoes – Royal Model

1/35 Assorted shoes

Royal Model – #787

 

No buty. W sumie sprawa oczywista. Jak się jakieś winiety czy dioramy ‘miejskie’ robi, to przecież rzec to powszechna, że cywile je potrafią pogubić, tylko skąd je brać. Ano choćby z oferty Royal Model, która to marka kiedyś figurkowa, obecnie coraz bardziej stawia na akcesoria dioramowe. Tak współczesne jak i drugowojenne. Choć z figurek nie rezygnuje – całkiem niedawno opisywałem jedną z ich nowości w tym temacie. Ale wróćmy do opisywanego tutaj kompletu. W zgrabnym niewielkim pudełku znajdziemy niewielki woreczek z garścią żywicznych odlewów

..słownie- dziewięć par butów. Różnych różnistych. A wiec mamy dwie pary bucików dziewczęcych – na co wskazuje nie tylko fason ale i rozmiar

Są dwie niemal jednakowe pary butów raczej chłopięcych – bo też nie za duże. A różnią się detalami – jedne są rozsznurowane i mają spłaszczone cholewki (by móc leżeć na boku w sposób naturalnie wyglądający), a druga para ma już zawiązane sznurówki

Potem mamy dwie pary butów męskich, różniące się szykiem i z grubsza przeznaczeniem

..oraz aż trzy damskie, zatem z perspektywy skili łażenia na obcasie wybór szeroki (jak na umiarkowane bogactwo zestawu)

Ogólnie rzecz biorąc wygląda to fajnie. Niestety tu i ówdzie dają się dojrzeć artefakty druku 3d, bo w tej technologii powstały wzory. Na szczęście pojawiają się w miejscach wątło dostępnych dla papieru ściernego. Buty są rozsznurowane, wiec raczej do ustawienia gdzieś, niż założenia figurkom na nogi. Choć do lepienia czy konwersji też przydać się mogą.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/32 Bücker Bü131D – ICM

1/32 Bücker Bü131D

ICM – 32030

ICM najwyraźniej zasmakował w trzydwójkowych niedużych samolotach, bo oto mamy kolejną miniaturę w tej skali. I to dośc ciekawą, bo nie mejnstrimową – ot taki niemiecki erwudeosiem – Bücker Bü 131 Jungmann. Skala 1/32, choć gdyby spojrzeć na zawartość pudełka bez baczenia na wielkość wszystkiego, to można by pomyśleć, że to siedemdwójka

Cały model mieści się bowiem w dwóch szarych wypraskach i jednej maleńkiej z detalami przeźroczystymi

NIe znazy to jednak, że model jest uproszczony – to raczej kwestia niewyszukanej konstrukcji. BO w miniaturze detali jest całkiem sporo, jest makieta silnika, a jego osłona zaprojektowana jest w formie osobnych paneli. Nie brakuje też imitacji wewnętrznych elementów konstrukcji płatowca

Instrukcja, jak widać jest zupełnie przejrzysta i czytelna. No niestety za wyjątkiem schematu olinowania, który stanowi jedynie zachętę do kwerendy

Sam model prezentuje się ładnie – dość udane są imitacje ugięcia szmaty na konstrukcji – nieprzesadzone, ale jednak wyraźne (choć nie łatwe do sfotografowania, bo powierzchnie są delikatnie matowe)

Nie najgorzej prezentuje się makieta silnika..

..szczególnie, że w gotowej miniaturze widoczna będzie jedynie przez niewielki wlot powietrza

Detale wnętrza też są udane, acz wciąż dające pole do popisu miłośnikom głębokich waloryzacji

..oraz miłośnikom szpachlowania, bo nie zawsze wypychacze umieszczone są tam, gdzie byśmy chcieli

Na tym tle nieco słabiej prezentują się koła

Rozczarowują też wydechy , choć zważywszy na to, że mają okrągły przekrój nie będzie problemem ich nawiercenie

Oszklenie – czyli niewielka ramka, ale elementy w niej zawarte wyglądają jak pantografowo powiększone z 1/48 (jeśli ktoś nie załapał o co chodzi, to w ten sposób chciałem zasygnalizować, że mogłoby być cieńsze).

Jak widać znajdziemy tu też tablice przyrządów – sprytne – mamy wiec gotowe szkiełka zegarów, które jedynie trzeba zamaskować na czas malowania. Tylko coś poszło nie tak z realizacją pomysłu, bo kalkomanię instrukcja sugeruje aplikować NA owe elementy. W sumie żaden kłopot – żeby było fajnie wystarczy nanieść kalkomanię na cienki polistyren a potem całość podłożyć pod panele. Acz wygodniej byłoby mieć kalkomanie w rewersie, do nałożenia od tyłu na przeźroczysty panel

Skoro o kalkomanii mowa, to kolejny już raz jest ona na naprawdę wysokim poziomie (czego o wcześniejszych nalepkach dorzucanych do pudełek z modelami ICM powiedzieć nie można było). Wyraźny druk, ładne godła

Dzięki niej model można wykończyć w jednym z czterech wariantów

Nawiasem mówiąc, rzecz którą zasugerował podkreślić Radek – ICM zrobił ukłon w kierunku producentów aftermarketowych kalkomanii –  w dołączonym do modelu arkuszu nie ma hakenkrojców – nawet w formie fikuśnie poszatkowanej. Nic, ani trochę.

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

One thought on “1/32 Bücker Bü131D – ICM”

  1. piotr says:
    03/09/2018 at 5:22 pm

    dzien dobry !

    Tym razem juz nie z Hameryki jeno z Warsiawy.Przygnalo mnie tu niezbyt przyjemna rzecz ale niestety zycie ma swoje prawa. Bede dlugo, moze do konca czerwca.
    Ten modelik mialem na celowniku i ta recenzja trafila w dziesiatke. Ale na razie nie modele mi w glowie.
    Piotr
    ah, zmienilem e maila bo na googla dostalem wysypki. za wszelka cene chce autoryzacji czyli wyslania sms na moj telefon ktory zostal w USA. bardzo to jest wygodne 🙂

    Reply

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

37mm ZAIDA

ZAIDA

Figurka z RN Estudio, w nieortodoksyjnej skali 37mm. Wymalowana przeszło rok temu, czekała na podstawkę. I doczekała się, dając asumpt do powiększenia oferty KFS-miniatures o podstawkę w kształcie drapaka dla kota.

 

KFS

 

P.S. i jeszcze link do podstaweczki, bo czemu nie

Permalink
Filed under: GALERIA, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

Skull Tower Stairs – Display Base

Skull Tower Stairs

Display Base

For fantasy miniatures 28 – 45mm

Unbuilt and unpainted. Fully cast in resin

 

~400 mini skulls used for assembly

Example of usage:

The figure is not a part of this product!

 

ORDER PROCEEDING TIME- 7 DAYS

PRICE: $31.00

SHIPPING: $9.00




Dla klientów z Polski możliwa płatność przelewem. Po szczegóły zapraszam do kontaktu pod adres mailowy

 

Permalink
Filed under: For sale, Produkty, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Previous Next Post

1/48 Avia B-534 III.serie – Maski – Eduard

1/48 Avia B-534 III.serie – Maski

Eduard – EX566

 

Przerabiając łikendową Avię B-534 na Profipacka, prócz zestawu blaszek warto sięgnąć po zestaw masek. W zasadzie nie byłby wart uwagi, gdyby jak większość edkowych zawierał zabezpieczenie oszklenia (tu mamy wszak prosty wiatrochron (a w zestawie i tak maska jest na jedną stronę, wewnętrzną trzeba sobie wycinać i tak samodzielnie) i nikomu niepotrzebne maski do kół, to bym prychnął jedynie i zmilczał temat. Ale tu masek jest więcej, i to dość przydatnych, bo pomocnych w malowaniu kamuflażu i oznaczeń

..bo tak się składa, że pepiki tutaj dość perfidnie malowali górny kamuflaż nieznacznie nachodzący na dolne, jasne powierzchnie skrzydeł

KFS

Permalink
Filed under: Recenzje, whats new

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Proudly powered by WordPress | Theme: Studio by Pixel Union.