Rising Sun: Monster Pack
CMON – RSU004
Nie wiem, czy Adam Poots ze swoim Kingdom Death był pierwszy, czy jemu pierwszemu zażarło, dość jednak powiedzieć, że planszówek, których jednym z głównych, jeśli nie głównym atutem są wyszukane figurkopionki jest coraz więcej. Bardzo często również hajs na ich wydanie początkowo zbierany jest na kickstarterze. Tak właśnie było również z opublikowaną przez Cool Mini Or Not (czyli producenta, który wyrósł ze strony poświęconej malowaniu laleczek) Rising Sun. Od samego początku zachwycała figurkami, a ponoć świetną ma również rozgrywkę – nie wiem, nie znam się, nie z perspektywy gracza na to patrzę. Bo właśnie figurki. O ile pełna gra to nawet z naprawdę ładnymi pionkami jednak trochę za duży dla mojego zbieractwa rozmach, to moją uwagę przykuły wydane do niej dodatki. Wśród nich osobliwie Monsterpack, z czterema mniej lub bardziej mitologicznymi potworami. Wszystko spakowane w dość solidnych rozmiarów bardzo solidne pudełko
..którego rewers zdobią informacje o zawartości
A w środku oprócz samych figur oczywiście informacja o postaciach, które przedstawiają, oraz karty niezbędne do implementowania zestawu do świata gry planszowej
Jak widać na jednym z powyższych fotogramów, figurki są całkiem sprytnie i zgrabnie zabezpieczone przed uszkodzeniem z pomocą wakuformowych wytłoczek
..a jest co zabezpieczać, bo same figurki cechuje bogactwo delikatnych detali i naprawdę nietuzinkowa forma
Figurki zrobione są z winylopodobnego materiału. Nie są to jednak gumisie jak większość ludzików w skali 1/72. Tworzywo jest nieco bardziej twarde, acz wciąż elastyczne. Niepodatne przy tym na rozpuszczalnikowe kleje modelarskie. Na szczęście podatne na obróbkę (a ta jednak miejscami jest niezbędna, o czym za moment) – da się szlifować – ze skutkiem podobnym jak szlifowanie stężałego green stuffu. Ale da się
Jak łatwo się domyśleć nie są to monolityczne odlewy, a każda z figur składa się z kilku mniejszych lub większych elementów, posklejanych w azjatyckiej manufakturze. Posklejanych jakimś cyjanoakrylem z piekła rodem – ponieważ dla wygody zarówno przygotowania do malowania jak i samego kolorowania chciałem rozebrać niektóre ludziki na mniejsze elementy spoiny pozalewałem różnymi debonderami. I niestety – dopiero po parudziesięciu godzinach puściły jedynie niektóre delikatniejsze łączenia, i to tez z drobnym wsparciem skalpela. Ja wiem, że to ma być solidne, bo to wciąż jednak są pionki, ale to kłopot, jak się patrzy na ten komplet jako na figurki do malowania. A przy okazji chciałbym wiedzieć co to za klej. No w każdym razie, miejsca łączeń poszczególnych elementów zazwyczaj wymagają zaszpachlowania. Do usunięcia są również szwy na styku połówek form, choć przyznać trzeba, że często są poprowadzone w bardzo przemyślany sposób. Podobnie zresztą jak podział technologiczny na mniejsze elementy
Jak wspomniałem, figurki wykonane są z jakiegoś elastycznego i dość miękkiego tworzywa. Nie gumowatego, ale jednak nie twardego jak typowy polistyren. ma to swoje zalety i wady jednocześnie. Po pierwsze dzięki temu otrzymujemy bardziej bogate w zdobienia modele. Różne odstające i delikatne elementy nie są zarazem kruche, co oznacza, że się nie poodłamują. Ale już niestety, mimo jednak nie najgorszego opakowania, mogą się pokrzywić,. I to całkiem trwale. Uważny czytelnik zapewne zwrócił uwagę na pogięty drzewiec broni ostatniego monstrum
..a nienaturalnie zgięta okazała się również jedna z ‘gałęzi’ Jinmenju
Jak uratować drzewiec to nie mam jeszcze pomysłu, ale akurat wyprostowanie gałęzi było proste. Zacząłem od wygięcia długiej igły iniekcyjnej we właściwy kształt
Igły, bo jej szpic mogłem później łatwo wbić w pień. A następnie do metalu przykleiłem solidnie opadnięta gałąź, cyjanoakrylem
Potem wystarczyło ukryć konstrukcję pod niewielka ilością nonszalancko nałożonej szpachlówki
#będęmalował
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to