1/48 Bella P-39 Airacobra
Eduard – 11118
Budowa
Niniejszy model to połowa zestawu, który swego czasu był tutaj szerzej opisywany, czyli Edkowej odgrzewanej Cobry. Połowa, gdyż zestaw to podwójny, który rozszabrowaliśmy wspólnie z Tomkiem.
Nie będzie chyba zaskoczeniem, że prace rozpocząłem od kokpitu. Jako, że edycja Bella to Profipack, więc maski i blaszki były już w komplecie. Skleiłem główne elementy kokpitu i pokryłem je czarnym podkładem Mr. Hobby.
Fragment wnęki podwozia można zastąpić elementem z blaszki – w tym celu należy odciąć ten plastikowy, co też uczyniłem używając czeskiej żyletki.
W międzyczasie posklejałem sobie tablicę przyrządów z blaszki. Jest to już nowa generacja blach, które wyglądają naprawdę nieźle i mają nawet wypukłe imitacje szkiełek zegarów. Na arkuszu blaszki znajdziemy także tablice dla innych wersji Airacobry.
Dokleiłem kolejne główne elementy kokpitu i wnęki podwozia wraz z wałem napędowym śmigła. Dorobiłem także imitacje przewodów z cienkiej cyny. Całość natrysnąłem najpierw sreberkiem, a po wyschnięciu pokryłem płynem do obić Ammo i następnie docelowym kolorem Interior Green z Mr. Hobby.
Przy pomocy starego sztywnego pędzelka zamoczonego w wodzie pościerałem farbę w najbardziej narażonych na obicia miejscach. Postanowiłem także dodać lekkie przetarcia do farby podkładowej, czyli Chromate Yellow, tym razem używając gąbeczki.
Po przyklejeniu pasów i innych detali, cały kokpit złoszowałem przy pomocy mojego ulubionego zajzajeru, czyli Starship Wash.
Całość uzupełniłem jeszcze o lekkie zarysowania farby, używając kredek firmy AK.
W międzyczasie pracowałem także nad obiema połówkami kadłuba, dzięki czemu na tym etapie miałem już w zasadzie przygotowaną kabinę.
Z wypowiedzi osób, które kleiły już ten model, dowiedziałem się, że wymaga on całkiem dużego obciążenia jego przedniej części. Montując niezbędny balast, dorobiłem także z płytki zaślepienie otworu we wnęce podwozia.
W wersji, którą wybrałem, nie było zainstalowanej radiostacji. Mogłem zatem przystąpić do zamknięcia kadłuba.
Montaż płatowca nie obył się niestety bez użycia szpachlówki. Bez dramatu, ale trochę obróbki było konieczne.
Jako, że wymyśliłem sobie zamknięte z jednej strony drzwi do kabiny pilota, należało je przygotować. Do przyklejenia blaszek do elementów transparentnych użyłem Ultra Glue – całkiem fajny produkt, o którym już kiedyś była mowa na portalu.
Przykleiłem zatem szklarnię, którą uprzednio pomalowałem od środka farbą Interior Green. Teraz należało nieco przeszlifować drzwi, żeby lepiej licowały z burtą.
Następnie dokleiłem elementy chłodnicy oleju i pomalowałem wnęki podwozia.
Płatowiec był w zasadzie skończony. Zabrałem się zatem za zagruntowanie oraz nitowanie. To ostatnie zrobiłem na pokrytym już podkładem modelu, używając do tego Rosie the Riveter.
Następnie całość delikatnie przeszlifowałem i pokryłem srebrem z palety Mr. Color.
Jako, że malowanie Olive Drab chciałem zrobić w formie black basingu, już na tym etapie musiałem pomyśleć o planowanych obiciach. Postanowiłem przetestować patent z Maskolem.
Mając zamaskowane główne obicia, mogłem przystąpić do pokrycia modelu czarną bazą.
Zabawy w malowanki zacząłem od spodu. Do pre-shadingu użyłem koloru Aircraft Grey.
Nie jestem fanem efekciarstwa w modelarstwie i modeli przerysowanych, zamalowałem więc dość mocno całość kolorem bazowym. Chciałem uzyskać efekt lekkiego zróżnicowania powłoki malarskiej i sądzę, że się to udało.
Po pomalowaniu dolnych powierzchni zabrałem się za górę. Całość pokryłem mazami XF-71 Cockpit Green…
…a następnie bazą, czyli Olive Drab.
Obicia, jak wspominałem wcześniej, były zrobione głównie przy użyciu maskolu oraz kredki w kolorze aluminium.
Dzięki temu, że Tomek przygotował maski dla mojej Cobry (do niego bowiem trafiła druga połowa zestawu), użycie kalkomanii mogłem ograniczyć do minimum.
Wszystkie większe oznaczenia zostały namalowane przy użyciu masek. Po zawerniksowaniu miniatury mogłem przystąpić do nakładania kalkomanii. Wbrew pozorom kalek na Cobrze było całkiem niemało… Ich nakładanie jednak było przyjemnością – drukowane przez Cartograf nie sprawiały żadnego kłopotu.
Po wyschnięciu i ponownym zawerniksowaniu modelu przystąpiłem do kolejnego małego eksperymentu – do zróżnicowania powierzchni i zblendowania oznaczeń oraz kalek użyłem szablonu zaprojektowanego przez Jarka “Rydza” Rydzyńskiego. Przez owy szablon natryskiwałem bardzo mocno rozcieńczoną farbę XF-49 Khaki.
W międzyczasie przygotowałem golenie podwozia. Do imitacji elementów pneumatycznych użyłem pisaka firmy Molotov.
Po wyschnięciu mogłem dalej brzydzić płatowiec. Ponownie sięgnąłem tutaj po Starship Wash.
W celu podkreślenia niektórych paneli i dalszego zróżnicowania powłoki malarskiej użyłem farb olejnych nakładanych pędzelkiem.
Przygotowałem także śmigło…
…i złoszowałem dolne powierzchnie, tym razem używając PLW Blue Black, który ładnie kontrastował z szarością, jednocześnie nie tworząc efektu kartonówki.
Na zdjęciach oryginalnych Airacobr zauważyłem przepiękne zacieki w okolicy chłodnicy oleju. Postarałem się je zaimitować przy pomocy Engine Grime oraz czarnej farby dla plastyków, nakładanych pędzelkiem.
Wydechy wymagały nawiercenia.
Do ich pomalowania użyłem ostatnio moich ulubionych farb do malowania efektów rdzy, czyli Lifecolor.
Pozostało wkleić wydechy na miejsce i namalować bardzo charakterystyczny kopeć. Do tego celu użyłem rozcieńczalnika do lakierów Tamiya z dosłownie kropelką farby. Pozwala to na kontrolę nad tym, co malujemy, a efekt uzyskuje się dopiero przy kilku warstwach.
Przy malowaniu kopcia na burtach należy zwrócić uwagę na fakt, iż zawirowania powietrza wytwarzane przez śmigło odkształcają go w różny sposób po obu stronach.
Po dodaniu anteny model mogłem uznać za skończony.
Filip „Xmald” Rząsa